Kapryśne wdzięki zimy z rzadko dookolną śnieżnością już raczej nie dziwią, choć tegoroczna niespodziewanym przedsezonowym, w listopadzie, rozkwitem swoich żywiołów rozbudziła nadzieje miłośników gór i narciarstwa na szusowanie po naturalnej białej okrywie. Zawiodła jednak dziatwę szkolną na czas ferii zaplanowanych w Polsce w czterech turach od 15 stycznia do 25 lutego. W wielu uzdrowiskowych miejscowościach podgórskich nie po raz pierwszy postawiła miejscowych organizatorów rekreacji, ferii i białych sportów przed nie lada wyzwaniem – dramatycznym zmaganiem się ze skutkami ciepłoty. Już ledwie kreska czy dwie powyżej zera bynajmniej nie służyły trwaniu sztucznego śniegu w miejscach szkoleń, zawodów i zjazdów.
O władanie klimatem w Szczyrku zima nie walczyła, bezapelacyjnie oddała pierwszeństwo berłu i koronie przedwiośnia. Aura lutego dotąd nie szczędziła więc deszczowych zaskoczeń, rzadziej mgły, lecz dominowała tutaj szarość przeplatana sporymi dawkami jasnej słoneczności w godzinach południowych. Nie zaroiło się też jak dawniej w tym uroczym kurorcie od tłumów przyjezdnych, lecz przybyli tutaj nie zostali pozbawieni szans na białe szaleństwo − zapowiedziane w ofertach atrakcje edukacyjne doczekały się spełnień. Armatki śnieżne dosypywały bieli, a tutejsza Akademia Misia Maxa (zapis nazwy według stosowanego przez właścicieli tej inicjatywy – przyp. mój S.P.) zapewniała szkolenie dziatwie początkującej naukę jazdy na nartach czy szlifowanie umiejętności na wyższym poziomie i uczestnictwo w zawodach. Udział w programowych zajęciach potwierdzały zdobyte dyplomy narciarskiej akademii.
Dobiegł końca półmetek wypoczynku dzieci z pięciu województw: kujawsko-pomorskiego, lubuskiego, małopolskiego, świętokrzyskiego i wielkopolskiego, który przypadł na ostatnią wyznaczoną czwartą turę ferii. Pozostał im tydzień na wytchnienie od codziennych obowiązków szkolnych. Kto nie wybrał się w góry, nie zawitał w Szczyrku bądź innym uzdrowisku górskim, ma na pociechę sporo możliwości szusowania po zaśnieżanych stokach i bezśnieżnych matach przez cały rok.
Sygnały. Kontrowersyjne okazało się wspomaganie sztucznego zaśnieżania komponentem, którego skład stanowią białka martwych bakterii, przyspieszające proces zestalania się śniegu (krystalizacji wody) i przedłużające utrzymywanie się pokrywy śnieżnej. Producent środka zapewnia, że nie jest on szkodliwy dla zdrowia. W kilku krajach Zachodu, np. w Bawarii i Austrii, używanie takich komponentów do poprawienia i utrwalenia jakości zaśnieżania jest całkowicie zabronione. Wiadomo też, że od stosowania tej technologii zaśnieżania odstąpiła Francja. Wnikliwie i starannie badają proces naukowcy, bowiem surowcem używanego w nim martwego białka są bakterie, które żywe wywołują liczne choroby roślin. Temat ten pojawił się w mediach już w 2015 roku i nadal niepokoi.
Samo wytwarzanie sztucznego śniegu niezaprzeczalnie wywiera negatywny wpływ na ekosystemy i całe środowisko naturalne w regionach górskich i podgórskich. Wzrastają koszty finansowe naśnieżania i postępuje wzmożona eksploatacja zasobów naturalnych. Aż trwoży zużywanie na sztuczny śnieg ogromnych ilości wody czerpanej z okolicznych źródeł i zbiorników − w sytuacji nie od dziś rosnącego tam deficytu tego cennego dla życia skarbu natury. Gdy zaś wskazać stosowaną poza pewnymi wyjątkami chemizację, tzw. solenie, oraz formy eksploatacji środowiska naturalnego związane z inwestycjami umożliwiającymi uprawianie narciarstwa, czyli bazami transportu (stacje narciarskie, wyciągi, kolejki linowe, trasy itp.) − widać, jak infrastruktura skądinąd ciekawej dyscypliny sportowej, lecz też przez wielu niesportowo uprawianej dla przyjemności i podniesienia kondycji zdrowotnej, wkracza w naturę, burząc jej naturalne procesy, zakłócając harmonię fauny i flory. Degradacja środowiska jest wielką ceną jak zawsze tam, gdzie człowiek wprowadza technikę oraz obce dla ekosystemu elementy.
Co zaś szczególne, w Polsce nie ma masowego zainteresowania narciarstwem i znikome jest uprawianie jego odmian znanych na Zachodzie. Co nie znaczy, iż narciarstwo jako takie nie cieszy licznych zdobywców umiejętności sprawnej jazdy. Krajowa turystyka zimowa nie ma także wielkiej popularności. Jest formą rekreacji dużo rzadziej wybieraną od późnowiosennej, letniej czy wczesnojesiennej. Za przyczynami jednoznacznie przemawia zmiana klimatu, a także preferowany przez większość modus vivendi, daleki od aktywności fizycznej i niewygody. Jednakże naturalny śnieg cieszyłby bardziej miłośników sportów zimowych, a pejzaże i warunki zimowej zimy przyciągałyby zwolenników mierzenia się z prawdziwymi wyzwaniami, które niosą mrozy i sowite opady śniegu − surowa mowa natury.
Poza Polskę. Dylematu wyjazdowego nie mieli rodzice i opiekunowie, którzy zdecydowanie wybrali wspólne z dziatwą surfowanie po naturalnym śniegu na jednym z lodowców w Alpach, w Szwajcarii. To już unikatowe miejsca, gdyż większość lodowców i stoków jest tam sztucznie naśnieżana od lat. Nieustannie przybywa w Alpach stacji narciarskich i zjazdów. Ocieplanie klimatu wymusza wznoszenie ich co rusz w wyższych partiach gór. A szusowanie po białych trasach umożliwia stałe podtrzymywanie ich dobrostanu armatkami śnieżnymi. W sezonie narciarskim na Zachodzie, który rozpoczął się 1 grudnia i potrwa do 4 kwietnia, jedni z zimowych turystów z Polski z dziećmi w wieku szkolnym już mogli, a inni mogą jeszcze do niedzieli 25 lutego − do woli podczas tegorocznych ferii wraz ze swoimi pociechami nacieszyć się białą zjazdową rekreacją.
Stefania Pruszyńska
Autor fotoreportażu z lutowych ferii zimowych 2024 w Szczyrku: Ingmar Sunodis
Wszelkie prawa zastrzeżone
(Publikacja aktualizowana. Najnowsza aktualizacja: 19 lutego o godz. 13.59).