Rozmawiam z dr Małgorzatą Bartyzel, posłanką na Sejm RP, działaczką wielu gremiów pozasejmowych, prezes Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
Stefania Golenia Pruszyńska: Małgorzato, w Twojej domowej witrynie czytamy: teatrolog, dziennikarz, człowiek kultury. Tymczasem trzeba jeszcze dodać: prezes w naszym Katolickim Stowarzyszeniu Dziennikarzy, członek Prawicy Rzeczypospolitej, posłanka aktywna w czterech gremiach sejmowych: Komisji Kultury i Środków Przekazu, Komisji Spraw Zagranicznych, Komisji Nadzoru do rozpatrzenia projektu ustawy o zmianie Konstytucji RP, Podkomisji nadzoru do rozpoznania postanowień projektu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, której zresztą przewodniczysz… Czy to aktualnie pełna lista Twoich aktywności?
– Oczywiście, że to nie wszystko. Jestem jeszcze w Zarządzie Unii Międzyparlamentarnej, w kilku grupach bilateralnych, w tym przewodniczę grupie parlamentarnej polsko-francskiej i frankofońskiej oraz współprzewodniczę grupie Trójkąta Weimarskiego. Poza Sejmem przewodniczę jeszcze Radzie Programowej Polskiego Radia.
A jakimi zagadnieniami zajmują się aktualnie te komisje sejmowe, w których działasz i czy jesteś zadowolona ze stanu ich prac, w tym zwłaszcza komisji skupionej na projekcie ustawy o prawie autorskim?
– To są komisje o ogromnym zasięgu prac i zagadnień, wobec czego trudno być zadowolonym, bo trudno nadążyć. Komisja Spraw Zagranicznych prócz debat dotyczących bieżących kontaktów i polityki zagranicznej, która się znacznie zmieniła nie tylko ze względu na wejście Polski do Unii Europejskiej, ale też z powodu polskich ambicji podmiotowego traktowania Polski na arenie międzynarodowej, zarówno w UE, jak i poza nią; ta komisja – to opiniowanie umów i ratyfikacji układów międzynarodowych, ocena ambasadorów i wiele innych prac. Tu m.in. zabiegamy o jak najlepszy status Polaków, którzy pracują poza krajem. Moją pierwszą inicjatywą na sesji plenarnej Sejmu było wystąpienie (jeszcze za poprzedniego ministra spraw zagranicznych) w sprawie unikania podwójnego opodatkowania dla Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii i zwiększenia obsługi konsularnej oraz obecności kultury polskiej w Anglii. Cała procedura przebiegła szybciej, niż to bywa w podobnych przypadkach. W zasadzie z podatkami i częściowo obsługą się udało.
Co do praw autorskich, jesteśmy po kolejnych etapach nowelizacji, ale to jeszcze długi proces, by doprowadzić do stanu właściwego, uwzględniającego również polskie warunki. Spotykam się ze środowiskami twórczymi, twórcami, organizatorami przedsięwzięć, organizacjami zarządzającymi prawami autorskimi i innymi, zainteresowanymi tematyką, także środowiskami naukowymi. To jest temat na długi i odrębny wywód.
Tutaj także pomagają kontakty międzynarodowe i musimy też uwzględnić stanowiska innych, tych, którzy działają już na naszym rynku, lub chcemy ich zachęcić do inwestowania, ale wiemy, że nie zrobią tego, gdy nie będą się czuć bezpiecznie. W tych kwestiach także (zwłaszcza dotyczy to mediów) spotykam się również m.in. z Francuską Izbą Przemysłowo-Handlową, a ostatnio podobne życzenie zgłaszała Brytyjska…
W meandrach polityki tymczasem nastąpiło pęknięcie… Twoje wyjście z PIS-u razem z Markiem Jurkiem i utworzenie nowej partii Prawicy Rzeczypospolitej to jednak nie był przecież przypadek ani impuls. Czy stawiasz sobie pytanie: quo vadis, Małgorzato, z PR?
– Naturalnie moja decyzja, jak uprzednio decyzja Marka Jurka, była głęboko przemyślana. Przysłowiowy dzban przepełniła sprawa konstytucji i ochrony życia, sabotowana przez niektórych kolegów z PiS-u. Nasz wspólny program odwoływał się do encykliki Evangelium vitae, ale nie wszyscy potraktowali go poważnie. Były priorytety i „priorytety” jako zasłona dymna dla niektórych, także cały program polityki prorodzinnej, ale i gospodarczej, gdzie zaczęliśmy się ścigać z socjalistami, zamiast rozwiązać parę problemów odważnie. Gdy zasady i wartości są jasne, to człowiek ma więcej wolności i można mieć do ludzi więcej zaufania, dać ludziom więcej szans, a nie coraz bardziej go ograniczać. Jak nie ma zasad, to zaczyna się nieufność, a więc coraz więcej sfer, coraz bardziej prywatnych chce się regulować restrykcjami. Tu się zaczyna błędne koło. Jestem za zdecydowanym karaniem złoczyńców, ale nie można doprowadzać do sytuacji, że każdy jest podejrzany o coś złego. Jestem przeciw próbom łamania charakterów osób, które działając zgodnie z sumieniem i konstytucyjnym zapisem o wolności sprawowania mandatu, nie zapytały, czy inicjatywa zgodna z ich sumieniem została zaproponowana lub choćby należała do kanonu programowego środowiska.
Czy ta sytuacja rzutuje na Twoją pracę w komisjach sejmowych, w których jednak przedstawiciele PiS-u są i będą?
– To się okaże w najbliższych tygodniach.
Co znaczy dla Ciebie bycie prezes KSD, posłanką, działaczką, w ogóle kobietą aktywną politycznie i społecznie?
– Pracę przez 7 dni każdego tygodnia, brak odpoczynku i czasu dla siebie, mało czasu dla rodziny, choć stały kontakt. Mój syn, który studiuje za granicą, niezwykle aktywnie wspierał mnie codziennie w kwestii konstytucyjnej ochrony życia.
Jaką rolę kobiet cenisz najbardziej i czy jesteś zwolenniczką partnerstwa w małżeństwie?
– To zależy, jak się rozumie partnerstwo. Kobieta i mężczyzna różnią się w wielu kwestiach, nie tylko biologicznie, ale często i w predyspozycjach do wielu zadań. Uważam, że to jest zaleta, a nie wada związku. Trzeba do ludzi podchodzić z troską i życzliwością i starać się dobrze ocenić, w czym są najlepsi, a z czym sobie nie radzą, i tak rozkładać w rodzinie zadania, by jak najlepiej ten dany nam potencjał wykorzystać, byśmy wzajemnie dla siebie i dla innych mogli wokół siebie budować świat promieniejący naszymi atutami i naszą miłością, świat dający nam i innym nadzieję, a nie frustrację, która wynika często z tego, że chcemy wbrew naturze i tym, co nam dane najlepszego, pokazać, że możemy być kimś innym i że wszystko może być inne, bo mamy jakieś widzimisię. To mało płodne zajęcie. Każda ludzka twórczość nie jest kreacją z niczego, ale budowaniem z zastanego (tj. dziedzictwo pokoleń materialne i duchowe). Na gruzy cywilizacji zawsze wkraczają nowi barbarzyńcy.
Co myślisz o problemach kobiet w Polsce, w tym np. pozycji zawodowej, możliwościach rozwoju, przemocy zarówno w pracy, jak i domowej czy innej… A o hipokryzji, obłudzie…?
– Polska tradycja stosunku do kobiet jest bardzo piękna. Współcześnie wiele kobiet z powodów materialnych jest zmuszonych do pracy w czasie, kiedy wolałyby wychowywać dzieci, a później już ten czas mija i jest rozczarowanie życiem, nawet, gdy się udaje jakaś kariera. Znam wiele kobiet, które zrezygnowały z kariery ze względu na większą liczbę dzieci, ale które w późniejszym okresie potrafiły się odnaleźć i te swoje naturalne predyspozycje wykorzystać. Zdarzają się także zachowania patologiczne, jakichś form przemocy, nadużyć. To jednak częściej wynika z zaniku podstawowych wartości, niekiedy zgodzenia się kobiet na złe potraktowanie. Zanika też, i to często na skutek różnych doktryn feministycznych właśnie, poczucie odpowiedzialności wielu mężczyzn za rodzinę, jej bezpieczeństwo i dobro.
Co do pozycji zawodowej, sama nigdy nie miałam z tym kłopotu. Często zdarzało mi się pracować z większością mężczyzn, kierować grupami, w których zdecydowaną większość stanowili mężczyźni, zarabiać na równorzędnym stanowisku nawet więcej niż koledzy. Jest jednak różnica. Kiedy dziecko było małe i byliśmy w nie najlepszych warunkach materialnych, ono było na pierwszym miejscu, a nie żadna kariera i praca. W miarę usamodzielniania się dziecka następowało usamodzielnianie się zawodowe mamy. Nikt mi tego nie nakazywał, poza naturalnym instynktem. Siedząc w domu z małym dzieckiem, pisałam doktorat, bo miałam taką wewnętrzną potrzebę. Tego mi też nikt nie nakazywał ani nie bronił, choć wówczas nie wiedziałam, czy tytuł jako taki będzie mi kiedykolwiek do czegokolwiek potrzebny.
Czy Twoim zdaniem przemoc w rodzinach katolickich jest ukrywana? Niedojrzałość do małżeństwa jest znoszona przez małżonkę czy małżonka w imię zasady nierozerwalności związku, aby dotrzymać przed światem przysięgi małżeńskiej i nie być ekskomunikowanym czy ekskomunikowaną, czy z innych powodów? Czy cierpienia odrzuconych i krzywdzonych małżonków są dostatecznie dostrzeżone przez Kościół?
– Może się tak zdarzyć, ale to wyjątkowe przypadki. Dla takich wyjątków Kościół zna instytucję separacji. W przypadkach drastycznych ważną rolę może odegrać otoczenie, które nie zaakceptuje brutalnych zachowań, czasem ostracyzm (znam nawet skuteczność takiego wpływu otoczenia). Ludzie, którzy się pobierają, bo się kochają, powinni także zawsze od siebie, jak i od partnera dużo wymagać, bo to wynika ze wzajemnego szacunku. Nie ma miłości bez szacunku. Nie załatwimy cudzych spraw, wkraczając brutalnie do cudzego domu. Ludziom trzeba stwarzać szanse i możliwości, ale kiedy marnują te szanse, trzeba pokazać, że nie wspomagamy zła. W rodzinach, gdzie się takie rzeczy zdarzają, wina jest nie tylko po stronie krzywdzącego, lecz i pokrzywdzonego, choć jemu pomaga się intensywniej, bo jest słabszy.
Jakie zagrożenia, Twoim zdaniem, niesie dla polskiej rodziny obecna sytuacja?
– Kobiety boją się mieć dzieci, albo ze względu na warunki materialne, albo ze względu na karierę. Coraz później decydują się na związki małżeńskie. Są pozornie bardziej rozważne, ale rozczarowanie życiem przyjść może wówczas, kiedy już nie można nadgonić czasu i zostaje pustka, brak perspektyw, gorzej, gdy jeszcze zmieni się trend na rynku i z kariery też pozostaje tylko ślad świetności. Myślę, że trzeba więcej zaufania do Pana Boga i zwykłej codziennej roztropności, tj. rozpoznawania własnych zadań i predyspozycji. Zarządzanie dużą rodziną to także duże wyzwanie i niezwykła umiejętność, a przede wszystkim życiowa inwestycja, która dobrze prowadzona może przynieść niespodziewane profity.
Przyjaźń… Jest możliwa między kobietą i mężczyzną? Potoczne reakcje ludzi bywają wielkim zagrożeniem dla najpiękniejszych uniesień – to mówi mi moje doświadczenie.
– Tak się składa, że w pracy i w działalności publicznej mam w otoczeniu więcej mężczyzn. Z tego wynikło kilka głębokich przyjaźni, które budują moją siłę woli na co dzień. Wzmacniają również moją rodzinę, bo wskazują swoim przywiązaniem na sens podejmowanych zadań, często trudnych. Zdarzyło mi się, że wynikły z tych przyjaźni jakieś plotki czy pomówienia, ale raczej były one skutkiem wysterowanej intrygi niż rzeczywistymi wątpliwościami wypływającymi z bliskiego mi otoczenia. Rodzinę i otoczenie buduje się zaufaniem i prawdą.
A mogłabyś dopowiedzieć trochę o Małgorzacie Bartyzel – tej nieoficjalnej, domowej, rodzinnej, mającej zamiłowania, hobby, ulubione zajęcia, miejsca wyjazdu, urlopu, relaksu… książki, muzykę, film, kino, idoli…?
– Uwielbiam podróżować, obracam się w kręgach kultury, dobrej sztuki z różnych dziedzin, to mój zawód i hobby. W domu muszą być kwiaty i żywe zwierzę. Ostatnio zaginął mój kot. Bardzo mi go brak. Uwielbiałam po powrocie do domu rozpalić kominek i zasiąść z kotem w fotelu i z książką, przy dobrej muzyce. Kot to takie zwierzę, które ma z każdym domownikiem inny język i tylko on jeden wie wszystko o wszystkich. Nie przypadkiem mówi się, że buduje ognisko domowe.
Małgorzato, dziękuję Tobie za te wypowiedzi, rozmowę.
– Również dziękuję.
Na fot.: Małgorzata Bartyzel
Fot. z prywatnego archiwum Małgorzaty Bartyzel