„Dla mnie teatr nie jest tylko po stronie sceny i tylko po stronie widowni. To, co tworzy teatr, jest spotkaniem tych światów − w połowie drogi. Sztuka wiąże się z buntem. Sztuka jest w pewnym sensie herezją. Ten bunt nie jest żadną rewolucją, nie jest rewolucją w sensie społecznym czy politycznym. To nie jest działanie sztuki. Bo sztuka nie ma żadnego wroga, którym byłaby na przykład władza…” − mówił Romeo Castellucci podczas spotkania zorganizowanego w ramach Malta Festivalu 2013 w sali Teatralnej Collegium Malius UAM w Poznaniu.
Otwarcie dyskusji z Romeem Castelluccim, patronem Idiomu: oh man, oh machine/człowiek-maszyna na Malta Festivalu 2013 w Poznaniu, wybitnym włoskim reżyserem, uznanym za jednego z najważniejszych twórców teatralnych obecnej doby, poprzedził pokaz nagrania spektaklu „BR.#4” z cyklu „Tragedia Endogonidia”, który powstawał w latach 2002-2004. Cały cykl „Tragedia Endogonidia” tworzy 11 epizodów, których miejscem realizacji były różne miasta Europy. A „BR.#4” jest spektaklem z podjętą w nim przez Castellucciego szczególnego rodzaju próbą wpisania tragedii greckiej we współczesność. Powstał w stolicy europejskiego prawa – Brukseli. Niejako dla analizy wpływu istnienia prawa ze swoją naturą mechanizmu-automatu na człowieka, społeczeństwo. Prawa, które organizacją, trybem funkcjonowania i treściami podporządkowuje społeczeństwo swojemu systemowi i z racji samego jego ustanowienia, bez względu na to, jakie działania są podejmowane przez ludzi − ogarnia wszystkich swoim zasięgiem, można by rzec − sięga swym instrumentarium jak mackami w swoje wnętrze. I w tym przypomina rodzaj maszyny − bezwzględnej, bezdusznej. Ta teza została poddana swoistej weryfikacji i oględzinom w spektaklu i jego pokazie. W rezultacie – nie mogła pozostać bez echa.
Moderatorka spotkania Dorota Semenowicz, autorka książki „To nie jest obraz” – o twórczości Romea Castellucciego, pracowniczka działu literackiego Teatru Narodowego i działu programowego Malta Festival Poznań, dyskusję zainicjowała pytaniem o to, dlaczego reżyser przyjął pojawienie się prawa w kontekście tragedii.
Romeo Castellucci: Cały cykl jest poświęcony szeroko rozumianemu pojmowaniu tragedii. Prawo zaś istnieje od dawna. W tragedii antycznej bohater, ten tragiczny, przekraczał prawo, wkraczał na drogę bezprawia… W tragedii pojawia się na scenie 7-miesięczne dziecko. Nie przedstawia się ono tam jako konkretny przedstawiciel małych dzieci, lecz jako sam byt ludzki. I pozostaje tam. A maszyna umiejscowiona z tyłu tego dziecka – uczy je mówić. Ten element techniki, który się pojawia, a i sam akt jest maszyną. Byt ludzki zderzony z tą presją formy mechanizmu, którą jest maszyna do nauki mowy. W tym zderzeniu bytu ludzkiego z maszyną pojawia się pewnego rodzaju dystans.
R. C.: [Po odwołaniu się do przykładów króla Edypa, Safony…]… tu widać to, czym jest tragedia. Samo narodzenie się jest już nią. W jakimś znaczeniu brakuje tym narodzinom sensu. Chodzi zaś o byt wyjątkowy, który jest zderzony z maszyną, z dyspozycyjnością. To jest np. prawo, język, szkoła, która organizuje nasze życie… Dopiero między tymi mechanizmami naszym życiem rządzi się człowiek. Idiom: oh man, oh machine/człowiek-maszyna – tu nie chodzi o ilustrację, czym ta relacja może być, a o to, jak ta maszyna może funkcjonować. Ta machina, która jest tematem starym, odwiecznym, antycznym…
Głos z Sali (nawiązując do jednej ze scen spektaklu, w której dziecko stoi samo, rozgląda się, a za nim przystaje mówiący pajac − maszyna, automat): Czy nie masz oporu, żeby używać dzieci w teatrze?
R.C.: Jest to problematyczne. Nie ukrywam. Natomiast nie zgadzam się ze słowem: używam. Ja nie używam ani przedmiotów, ani ludzi. Słowo: używam wiążę się z pewną intencją, a ja nie realizuję intencji. Oczywiście, dziecko nie może wyrazić tego, czy się zgadza , czy nie. Można zobaczyć jego emocje, zadowolenie – w ten sposób dostrzega się emocje dzieci czy zwierząt. A w tym pytaniu jest pewnego rodzaju hipokryzja – nie pytamy dzieci, czy chcą iść do szkoły. Teatr jest takim samym miejscem jak inne. Teatr nie jest dla mnie tylko spektaklem. Skandaliczne dla mnie jest zaś to, że dzieci wykorzystuje się w reklamie.
Rzecz jasna, w spektaklach ze starszymi dziećmi widać, że one są świadome teatru i jego tworzenia. Małe dziecko, niemowlę jest poza mową, komunikacją rozumianą jako przekaz informacyjny. Takie dzieci funkcjonują poza mową i komunikacją – i dlatego tak interesujący jest ich udział. Nie pracuję z dziećmi jako pedagog, nie pracuję na dzieciach, lecz z dziećmi.
Romeo Castellucci na moje pytanie: Jak postrzega swój zamiar artystyczny, kreację i czego się spodziewa u odbiorców swych spektakli – buntu, pogłębienia świadomości i nastawień woli na rewolucję w życiu, sztuce, polityce? – odpowiedział:
− Dla mnie teatr nie jest tylko po stronie sceny i tylko po stronie widowni. To, co tworzy teatr, jest spotkaniem obu tych światów w połowie drogi. Dla mnie sztuka wiąże się z buntem. Sztuka jest w pewnym sensie herezją. Ten bunt nie jest żadną rewolucją. W sztuce nie jest on rewolucją – w sensie społecznym czy politycznym. Działanie sztuki nie jest takie. Sztuka nie ma żadnego wroga, którym byłaby na przykład władza. Ta rewolta w sztuce polega na pewnego rodzaju zawieszeniu czy zerwaniu, bo jeżeli sztuka tworzy myśl, to nie myśl spekulatywną, filozoficzną, lecz taką, która jest tym, co ma być pomyślane. Oczywiście, tematy takie są filozoficzne, nie chodzi o stworzenie myśli filozoficznej, bo teatr powinien zmusić do myślenia, że jest to jeszcze myśl nie pomyślana, która wyraża się w obrazach, dźwiękach i słowach.
Teatr wyraża problem, ale nie daje odpowiedzi. I jest to pewnego rodzaju darem i także możliwością, także polityczną. Ja, jak wiele osób, wolę te dzieła sztuki, których nie rozumiem – absurdalne, bo jest w nich jakaś logika. Bo one mnie gdzieś prowadzą, tworzą sytuację doświadczenia, wprowadzania w inny świat. Na przykład „Hamlet” – dzieło całkowicie nie poznane, nikt tak naprawdę nie wie, o co w nim chodzi… Można mówić o filmie, literaturze – to te dzieła, w których brak informacji. I o te i takie dzieła chodzi. Ten brak informacji czy pozbawienie informacji na poziomie obrazu czy dźwięku – jest po stronie widza, przesuwa się w jego kierunku i sprawia, że to widz staje się twórcą. Ten brak, pustka jest wołaniem, stwarza możliwość, jest epifanią.
Kolejnym wątkiem tego spotkania, podjętym przez Romea Castellucciego w odpowiedzi na pytanie z sali, stanowiła tragedia, w tym ta znana − ze świata antycznego. Czym ona jest dla niego w kontekście stworzonych spektakli i jako reżysera, teatrologa.
R.C.: Nie można sobie wyobrazić tragedii poza miastem (w przyrodzie), bowiem jest ona związana z miastem, ponieważ tam się ona przejawia, formuje. Nie pracowałem nad tragedią jako filolog i archeolog, bo nie taka jest rola teatrologa. Praca filologa i archeologa jest innego rodzaju pracą. Mnie tragedia nie interesowała w tym sensie – byłaby wtedy statyczna czy zastygłością. Interesuje mnie tragiczność, która poprzedza tragedię. A więc − doświadczanie miasta i w tym sensie tragedia należy do miasta − doświadczaniem samotności wśród innych.
Temat samotności jest wciąż aktualny, wartościowy poznawczo, wymagający zbadania, przemyślenia. Miasto w moim spektaklu jest jakby przywołane w różnych epizodach: prawo, porządek (policja). Bruksela jest tym miastem. Należy choćby przywołać „Jądro ciemności” Conrada. Bruksela wiąże się z prawem, porządkiem i jądrem ciemności. Te trzy elementy tu się pojawiają.
Czy wyobraża sobie sytuację, w której człowiek dorosły potrafi jednak ten sens znaleźć? – zapytał jeden ze słuchaczy.
R. C.: Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć, to nie jest pole moich badań. Każdy sam musi sobie na to pytanie odpowiedzieć.
− A jeżeli to pytanie przesunąć na pole tego, co mogłoby być ocaleniem… pytał słuchacz, kontynuując swoją wypowiedź…
R. C. Dla mnie teatr nie jest miejscem ocalenia, kary czy dawania odpowiedzi. Nie jest teatr miejscem prawdy.
Tekst i fot.: Stefania Pruszyńska
Na fotografiach: Dorota Semenowicz i Romeo Castellucci
Spotkanie z Romeem Castelluccim, kuratorem maltańskiego Idiomu: oh man, oh machine /człowiek-maszyna, odbyło się 7 maja 2013, w Collegium Maius Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, w Sali Teatralnej im. Wojciecha Bogusławskiego − z inicjatywy organizatorów Malta Festival Poznań oraz Koła Naukowego Teatrologów UAM.