
Strzyżew, tablica. Fot. Mikołaj Bogajewicz
Wybrałem dwie miejscowości jako cel mojej październikowej wycieczki, która okazała się podróżą nie tyle w wymiarze geograficznym, ile historycznym: Strzyżew – wieś, w której Fryderyk Chopin spędzał wakacje, oraz Antonin – siedzibę Antoniego Radziwiłła, namiestnika Wielkiego Księstwa Poznańskiego. W pewnym sensie była to ekspedycja w poszukiwaniu Arkadii, być może iluzji, wyobrażeń opartych na sentymentalnych kliszach. I z tego względu świetnie spełniła rolę studium nad przemijaniem, zamiennika grypy przed zimowym przesileniem.
Strzyżew ma bezpośrednie połączenie ze światem, czyli z Ostrowem Wielkopolskim. Zawdzięcza to niewątpliwie gospodarności włodarzy okolicznych gmin. Z drugiej strony, występująca tam forma transportu przypomina ukraińskie marszrutki, oddolnie tworzoną taktykę przemieszczania się w przestrzeni, z której wycofało się państwo. Przywołuje to nasze sielskie wyobrażenie Kresów – w wersji niemiłosiernie ironicznej. Od kierowcy dowiedziałem się, że umowy z lokalnymi przewoźnikami zawierane są dzięki łaskawości Brukseli, która przekazuje środki, pozwalając naszej administracji na walkę z wykluczeniem komunikacyjnym mieszkańców wsi i miasteczek. Tak jest w całej Polsce. COVID-19 pokonał Polaków i PKS, którego nie zdołano uratować. Zupełnie inaczej przydarzyło się Niemcom, których rząd stworzył formułę wpierw bezpłatnego, dziś taniego i refundowanego przez niektóre firmy (zachęta podatkowa) Deutschland-Ticket. Jednak niemiecka komunikacja nie zapewniłaby nigdy jednego: rozmowy i prawdziwego kontaktu. Natomiast uczynny polski kierowca wyjaśnił mi, gdzie znajdował się dom Wiesiołowskich, i wysadził naprzeciwko zdziczałych jabłoni, będących pozostałością po owocowym sadzie otaczającym ich folwark.

Mikołaj Bogajewicz – na ulicy Lorki w Strzyżewie.
Zerwałem ostatnie jabłko, przyjmując je jako dar miłych gospodarzy. Nieopodal znalazłem tablicę z następującą informacją: w tym miejscu, w XIX w., stał dwór Anny i Stefana Wiesiołowskich, dziedziców Strzyżewa. Umieszczono na niej wizerunek Fryderyka Chopina. Tutaj znajduje się zatem polska Arkadia. W rzeczywistości dwieście metrów dalej – po lewej stronie traktu nazywanego dziś szlakiem bursztynowym. Można jedynie domyślać się usytuowania dworu i zabudowań gospodarczych. W terenie wyróżnia się niewielkie wzniesienie porośnięte krzewami i pojedynczymi drzewami. Nowy, gotycki zameczek powstał w latach 70. XIX wieku po prawej stronie drogi.
Aby z tego miejsca dotrzeć do obecnego centrum wsi, najlepiej udać się na północ, a następnie skręcić w lewo: w ulicę Lorki. Szyld uliczny natychmiast sfotografowałem i zdjęcie umieściłem w sieci. Stałem się twórcą pierwszego w moim życiu memu: we wsi, w której mieszkał Chopin, ma swoją ulicę Lorca². Zrobiło się naprawdę arkadyjsko. A był to dopiero początek jesiennych peregrynacji.

1. Strzyżew − tablica w miejscu dawnego istnienia dworu Anny i Stefana Wiesiołowskich. 2: Antonin − pokój Chopina w pałacu Radziwiłłów. Fot.: Mikołaj Bogajewicz
W tym momencie warto wrócić na ziemię i powiedzieć kilka słów o rzeczywistej, a nie symbolicznej lub wyimaginowanej historii miejscowości. Strzyżew był w średniowieczu ośrodkiem hutniczym. Od początku XVI stulecia do końca XVIII posiadał prawa miejskie. Jednak położenie ulic, domów dawnego miasta nie jest znane, a kościół parafialny znajdował się w pobliskim Kotłowie. Być może nadanie praw miejskich wiązało się z dogodną lokalizacją, znaczeniem tego ośrodka dla handlu. Prawdopodobne jest także, że planowano nawiązać do tradycji hutniczej. Dolina Baryczy obfituje w złoża darniowych rud żelaza. Petzoldowie, którzy nabyli dobra strzyżewskie w drugiej połowie XIX wieku, pochodzili z Namysłowa na Śląsku, gdzie zajmowali się hutnictwem. Towarzystwo do eksploatacji rudy darniowej w pobliskiej Rosoczycy zarejestrowano w Berlinie w 1894 roku. Jednym z akcjonariuszy i członkiem zarządu spółki został Stanisław Zaborowski (Pod szczęśliwą gwiazdą – ze wspomnień Stanisława Zaborowskiego). Wydobycie rudy trwało od 1897 roku do lat 70. XX stulecia. Ciekawe informacje na ten temat zawdzięczam Adrianowi Matysowi, historykowi-amatorowi ze Strzyżewa. Zadałem mu pytanie: kiedy dwór Wiesiołowskich przestał istnieć? Na mapie z 1846 roku zaznaczono ołówkiem dom w ruinie. Rodzina przeniosła się już wcześniej na Kujawy. Stanisław Wiesiołowski musiał spłacić wierzycieli. Z tego względu sprowadził do wsi osadników z Turyngii, Saksonii i Śląska. Miejscowość stała się ewangelicka. Zmieniła się również jej topografia. Wieś powiększała się w kierunku północnym, ku dolinie Baryczy. Świadczą o tym nazwy ulic: Kolonia, Wydarta. Darniowa ruda została zagospodarowana, służąc niejednokrotnie także jako budulec. Z niej właśnie powstało wiele zabudowań w okolicznych wsiach.
W kontekście tych przemian warto wspomnieć o osobie zasłużonej dla historii naszego regionu. Ostatnim dzierżawcą pałacyku w Strzyżewie był Stanisław Szafrański, powstaniec wielkopolski. W 1940 roku zginął w Charkowie wraz z innymi polskimi oficerami. Ofiary zbrodni ekshumowano w 1991 roku w podcharkowskich Piatichatkach. Spoczywa tam 3921 osób. Budynek, w którym zostali zamordowani, oglądałem w styczniu 2025 roku. Właściwie jego ruiny. Na początku pełnoskalowej wojny został on zbombardowany przez rosyjskie lotnictwo. W 1940 roku przewieziono tam naszych rodaków ze Starobielska, ponieważ NKWD nie było w stanie przerobić planu zabójstw w narzuconym terminie. Opowiedziała mi o tym siostra Irina – zakonnica katolicka z Charkowa. Rozmowa odbyła się w kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny przy ulicy Gogola (właściwie Mykoły Hohola).
Z ulicy Lorki skręciłem w ulicę Kolonia i doszedłem do biblioteki. Gmach jest nowy i okazały. Przedstawiłem się pani bibliotekarce, wspominając, że zbieram materiały do powieści fantasy. Po chwili okazało się, że pani Justyna Sprutta jest naukowcem, dziennikarką i powieściopisarką. Ma wszechstronne wykształcenie, w tym dwa doktoraty. Z jeszcze większym podziwem spoglądałem na wieś, która w swoich placówkach kulturalnych zatrudnia równie kompetentne osoby. Kiedy wychodziliśmy z biblioteki na przystanek marszrutki powiedziałem pani Justynie, że w świecie alternatywnym (w mojej powieści) stanie tam hotel. Zapytała, czy znajdzie w nim pracę, gdyż zna biegle trzy języki. Zapewniłem, że tak. Arkadia.

Antonin. Pałac Radziwiłłów. Fot.: Mikołaj Bogajewicz
Jeszcze tego dnia dotarłem do Antonina. Również ta miejscowość przywołuje skojarzenia sielskie, niemal bliskie arkadyjskim. Choć nie wszystkie z nich wytrzymują próbę czasu. A architektura Karla F. Schinkla to z pewnością najlepsza rzecz, jaka się przydarzyła Prusom. Jego koncepcje są klarowne, a wpływ kolosalny. Pałac Radziwiłłów jest dziełem wybitnym. Tego typu wizje artystyczne, organizujące nie tylko samą przestrzeń, lecz także życie całej społeczności, nie pojawiają się w każdym pokoleniu. Tym bardziej jest to czytelne, jeśli zestawimy jego realizacje z innymi dziełami tego kręgu kulturowego. Mam na myśli przede wszystkim malarstwo. A nie tylko portrety Radziwiłłów, które są zresztą warsztatowo przeciętne. Bynajmniej nie jestem admiratorem malarstwa Caspara Davida Friedricha, cenionego najbardziej pośród przedstawicieli sztuki niemieckiej tego okresu. Wiem, że to zdanie kontrowersyjne. Jednak postanowiłem jednoznacznie je wyartykułować. Nie mam tutaj na uwadze w pierwszym rzędzie wykonania, a raczej filozofię, która kryje się za tymi przedstawieniami. Podobny stan umysłu najtrafniej opisał Joseph Conrad, portretując w Lordzie Jimie małżeństwo z Niemiec podróżujące na pokładzie statku. To nie tylko karykaturalna klisza, brytyjski stereotyp obrazujący niemieckie życie społeczne. To także celna obserwacja. Nieznośny sentymentalizm dostrzegamy zarówno w wizerunku postaci ukazanych przez Conrada, w malarstwie Friedricha, jak i w portretach córek Antoniego Radziwiłła. Określona wizja artystyczna może zaciążyć na losach portretowanych osób, na życiu całych narodów programowanych, warunkowanych w ten sposób. Głuchy na rzeczywistość, pietystyczny sentymentalizm okazuje się pułapką. Ostoją, która nie daje bezpieczeństwa. Et in Arcadia ego² to konstatacja, która zawsze przychodzi zbyt późno. W niektórych przypadkach oznacza jednak śmierć nie tylko fizyczną, ale także duchową – moralną niezdolność do podejmowania elementarnych ocen i działań.
Tu dochodzimy do tragizmu losów Polaków wpisywanych mimo woli w obce ramy: pruskie i moskiewskie. Czy Wielkie Księstwo Poznańskie mogło być uznane za projekt, jeśli nie arkadyjski i idealny, to przynajmniej oferujący w minimalnym stopniu przetrwanie. Oczywiście, nie. Chyba że w sensie finansowym. Ordynacja przygodzicka³ dawała stabilniejsze gwarancje bezpieczeństwa niż ordynacja nieświeska4. Jednakże prawdziwą walutą jest twarz. Znamy negatywny wizerunek Janusza Radziwiłła stworzony przez Henryka Sienkiewicza. Nie pojmujemy jednak jego znaczenia. Autor, tworząc panoramę XVII-wiecznej Rzeczypospolitej, pominął bowiem fakt najważniejszy: agresję Moskwy w roku 1654. A bez uwzględnienia tego kluczowego momentu sekwencja wydarzeń oraz motywy postępowania bohaterów są niezrozumiałe. I według tej niepełnej, fałszywej miary opisujemy nadal rzeczywistość. Także historię najnowszą, mimo że działa tu jeszcze pamięć pokoleniowa. Mamy właściwą wiedzę o kolaboracji z III Rzeszą Michała Radziwiłła i o dobrej, patriotycznej postawie innych przedstawicieli tej rodziny. Sens tamtych wydarzeń nie uległ zatarciu. A jednak polski sentymentalizm, polska potrzeba sielskości, pokrzepienia serc – lecz, uchowaj Boże, nie umysłów – jest równie nieszczęsna jak ich odpowiedniki w innych kulturach.
Oczywiście, prawdziwej Arkadii szukamy w muzyce i to ze względu na nią ciekawi nas Strzyżew i Antonin. Nie jest z nami tak źle, pocieszamy się zatem. Dlaczego jednak ostatnią udaną realizacją sceniczną lub filmową na temat życia Chopina było Lato w Nohant Jarosława Iwaszkiewicza, a wszystkie inne obrazy są wtórne bądź nieznośne, łącznie z tegorocznym? Warto w tym miejscu przywołać dzieło prawie zapomniane, a posiadające walor dobrze przyrządzonej, polskiej gawędy i zarazem prozy dokumentalizowanej. Mam na myśli Tydzień w Antoninie Gustawa Bojanowskiego. Autor pochodził stąd, doskonale znał historię wielkopolskiego ziemiaństwa, całego naszego regionu.
Antonin opuściłem 26 października, równo 196 lat po wizycie wielkiego kompozytora. Pomyślałem, że to szczęśliwy znak, mimo że do takich zwiastunów nie przywiązuję nadmiernej wagi.
Mikołaj Bogajewicz
____________________________________________________________________
¹ Federico García Lorca − hiszpański poeta i dramaturg, malarz, pianista i kompozytor. Uznawany za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli hiszpańskiej literatury XX wieku.
² I ja (byłem) w Arkadii – sentencja powstała w XVII-wiecznym Rzymie. Pojawia się po raz pierwszy na obrazie Guercina. Nawiązuje do Eklogi V Wergiliusza, opisującej pasterzy arkadyjskich, którzy wznoszą grobowiec.
³ Majątek ziemski Radziwiłłów, położony w południowej Wielkopolsce, w rejonie dzisiejszego Ostrowa Wielkopolskiego i Przygodzic. Formalnie status ordynacji uzyskał dopiero w 1873 roku.
4 Założona w 1586 roku przez Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła „Sierotkę”. Dzięki statutowi ordynacji majątek ten nie mógł być dzielony między spadkobierców ani sprzedawany. W warunkach moskiewskiego bezprawia ordynacja nieświeska nie była bezpieczna. Przetrwała tylko dzięki potężnym koneksjom międzynarodowym Radziwiłłów i ich umiejętności lawirowania między mocarstwami rozbiorowymi.
