
NeoZOOM, Stefania Pruszyńska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Od XIX wieku, szeroko rozumiana praktyka następujących po sobie współczesności zdaje się z większą dynamiką rozbijać zastane schematy i pragmatyki aniżeli następowało to we wcześniejszych stuleciach. Zdawałoby się, że takim wnioskowaniem z perspektywy XXI wieku, mocowanym przekonaniem o radykalnym przeobrażeniu w novum wszystkiego, co istniało przed 2000 rokiem, otwieram drzwi kwestionowaniu istnienia czegokolwiek w niezmienionej od stuleci formie, znaczeniu, cechach czy właściwościach. Tymczasem swój zamiar snucia rozważań koncentruję na atrybutach człowieka i jego pracy, mając przed sobą zwracającą wyjątkowymi treściami moją uwagę od lat księgę „O charakterze” Samuela Smilesa, wybitnego szkockiego pisarza filozoficznego, eseisty, biografa, dziennikarza, publicysty, z wykształcenia lekarza, który w swoim niezwykłym życiorysie pomieścił zgoła odmienną od pisarstwa rolę sekretarza kompanii budującej w Anglii drogi żelazne.
Dzieło to zostało wydane w 1873 r. w Warszawie nakładem „Przeglądu Tygodniowego”, a przełożył je na język polski W. Przyborowski. Wywody skupiające się na pracy S. Smiles zawarł w IV rozdziale księgi. Zachowują one swój uniwersalizm w realiach XXI w. − dobie ergonomicznych rozwiązań i wkraczania SI (sztucznej inteligencji) w procesy pracy czy kreowania futurystycznych wizji masowego zastępowania człowieka robotami.
Do niedawna potoczna bajkowa, grzesząca naiwnością, wizja łatwego i wygodnego bytowania z robotami zastępującymi człowieka, dziś rozpływa się w ciemnych chmurach wizji egzystencji i przyszłości — robotyzacja i rozwój SI zyskują coraz większą siłę sprawczą nie tylko we wspomaganiu procesów pracy, lecz także w eliminowaniu człowieka z dotychczasowych ról. W kulturze, opartej na pracy umysłowej, pełnią one rolę narzędzi wspierających wykonawczość, a równocześnie z wolna podmiotu twórczego, konkurenta.
Do niedawna potoczna bajkowa, grzesząca naiwnością, wizja łatwego i wygodnego bytowania z robotami zastępującymi człowieka, dziś rozpływa się w ciemnych chmurach wizji egzystencji i przyszłości — robotyzacja i rozwój SI zyskują coraz większą siłę sprawczą nie tylko we wspomaganiu procesów pracy, lecz także w eliminowaniu człowieka z dotychczasowych ról. W kulturze, opartej na pracy umysłowej, pełnią one rolę narzędzi wspierających wykonawczość, a równocześnie z wolna podmiotu twórczego, konkurenta − Stefania Pruszyńska.
Trzeba też zauważyć, że Smiles swoje rozważania i tezy formułował, analizując jako badacz biografii wybrane aspekty życia ciekawych postaci wielu epok, które pracą osiągnęły poczesne miejsce na świeczniku kultury bądź innych dziedzin, nierzadko dwóch lub więcej, a co szczególne − skrajnych pod względem zakresu kompetencji i przedmiotu działalności. Stąd też zapewne czerpał uzasadnienie do wyrażenia najwyższej afirmacji pracy:
„Nic trwałego i wielkiego nie wyrosło samo przez się z ziemi. Tylko szlachetna cierpliwość i szlachetna praca wytwarza arcydzieła geniuszu”.
A twierdząc, że „Sami tylko ludzie pracy posiadają potęgę — próżniacy są zawsze bezsilni. Pracowici ludzie są zawsze panami świata”, Smiles nie ociąga się z wyznaniem, że słusznie wnioskował Ludwik XIV, znany i nam z wielu źródeł historycznych jako Król Słońce Francji i wielki reformator XVII wieku, który rzekł: „Przez pracę rządzą królowie”.
Krwi chciwy morderca czasu… W kontekście koronowania pracy, jakże wymowny jest przypadek skutków nicnierobienia, przywołany przez szkockiego pisarza, które odczuł i pojął Karol Lamb, przez dwa lata praktykując własną pochwałę bierności: „Doprawdy człowiek nic lepszego robić nie może, jak nic nie robić”. Przyszło mu w końcu, głęboko zawiedzionemu, zreasumować smaki nietrafności swej pochwały lenistwa, co uczynił wyznaniem w liście do poety Bernarda Bartona: „Zapewniam Was, że nic nie robić jest daleko gorzej, jak przerobić się nawet. Dusza pożera się sama, a jest to ze wszystkich najniezdrowsze pożywienie. Już w niczem nie biorę udziału – nigdy wody niebieskie nie lały się na bardziej niepożyteczną głowę. Tylko przechadzać się, ciągle się przechadzać – oto jeszcze moja praca. Jestem krwi chciwym mordercą czasu, dla mnie atoli wyrocznia milczy”.
„Zapewniam Was, że nic nie robić jest daleko gorzej, jak przerobić się nawet. Dusza pożera się sama, a jest to ze wszystkich najniezdrowsze pożywienie. Już w niczem nie biorę udziału – nigdy wody niebieskie nie lały się na bardziej niepożyteczną głowę. Tylko przechadzać się, ciągle się przechadzać – oto jeszcze moja praca. Jestem krwi chciwym mordercą czasu, dla mnie atoli wyrocznia milczy” − wyznał Karol Lamb w liście do poety Bernarda Bartona po 2 latach nicnierobienia, które najpierw zachwalał.
Odkrycie K. Lamba, że czas, kiedy pracował, był przyjacielem, a teraz stał się jego wrogiem, ma cechy anegdoty przyjętej przez Smilesa najpewniej z niemałą, choć skrywaną, satysfakcją.
Umysł gorący, umysł wielbłąd, umysł we mgle. A jaką kondycję mają umysł, dusza i ciało, gdy nie są zaangażowane w użyteczne zajęcie? W odpowiedzi, jednej z wielu, na postawione przeze mnie pytanie (postawione ba! po półtora wieku od daty dostępności w języku polskim przywoływanych argumentacji wybitnego rzecznika pracy), którą Smiles wysnuwa, pożytkując swoją potężną wiedzę zaczerpniętą zarówno z analiz żywotów plejady postaci i zwłaszcza pozostawionych przez nie mocnych czy wiele mówiących śladów w dziejach świata, jak i z własnej obserwacji współczesnych mu, by podać swoiste resume natury ludzkiej: „Leniwy człowiek wlecze się przez życie obojętnie, a jego lepsza natura w głębokim leży pogrążona śnie i umiera moralnie — człowiek energiczny, dla wszystkich wchodzących w zakres jego działalności, jest istotnem źródłem czynności i radości”. Tym razem odziewa afirmację aktywności w kontekst osobowościowy dwóch przeciwstawnych usposobień.
„Leniwy człowiek wlecze się przez życie obojętnie, a jego lepsza natura w głębokim leży pogrążona śnie i umiera moralnie — człowiek energiczny, dla wszystkich wchodzących w zakres jego działalności, jest istotnem źródłem czynności i radości” − Samuel Smiles.
Akcentuje ponadto, że „Nie praca, ale zbytek pracy jest szkodliwym – a nawet ciężka praca nie jest tak zła, jak jednostronna, bezduszna i na nic nieprzydatna” i wskazuje: „Każda praca jest zdrowa i użyteczna, a największą tajemnicą szczęścia jest zajęcie z widokiem na pewien skutek”.
„Każda praca jest zdrowa i użyteczna, a największą tajemnicą szczęścia jest zajęcie z widokiem na pewien skutek”− Samuel Smiles.
Trzeba by zaraz zauważyć i podkreślić w tym miejscu i tym czasie, w którym piszę, że gdyby społeczeństwa i ich przywódcy nie upatrywali w pracy perspektywy osiągnięcia spodziewanego dobrego skutku, na niczym spełzłby rozwój cywilizacji. Nie dokonałby się żaden postęp i byłoby niemożliwe jakiekolwiek udoskonalenie. Ponadczasowość tej optyki jest bezsporna i niezmienna.
W ten oto sposób postrzegając uniwersalizm lapidarnych przekazów, trzymamy się od wielu wieków tradycyjnego przekonania, że dewaluacja nie ma również najmniejszej szansy zagrozić popularnemu polskiemu przysłowiu „bez pracy nie ma kołaczy”.
„Bez pracy nie ma kołaczy” − liczące wiele wieków przysłowie polskie.
Wprawdzie aktualna polityka społeczna w demokracjach XX i XXI wieku wprowadziła niejedną korektę w traktowaniu pracy, jednakże wszystkim bezrobotnym zasiłek jest przyznawany na podstawie nabytych przez nich uprawnień, które wynikają z przyjętych kryteriów udokumentowanej pracy.

W samoobronie przed pospolitymi przyjemnostkami. Można by długo dociekać motywów twórczości pisarskiej ludzi, którzy w każdej wolnej chwili albo nagle po zakończeniu swoich misji w innych dziedzinach nawet w starszym wieku chwytają za pióro, gdyby nie wskazanie zdobyte przenikliwą obserwacją i wnioskowaniem autora dzieła „O charakterze”, klarownie formułujące cechy ich osobowości:
„Zazwyczaj osoby z rozbudzonym umysłem odczuwają tak silną potrzebę oderwania się od zajęć, które nie angażują ich myśli, zainteresowań, nie wyzwalają pomysłów ani całej twórczej mocy, że szukają nawet samotni, by tam móc tworzyć. To samoobrona przeciw pospolitym przyjemnostkom” – Samuel Smiles.
Znamienne są przywoływane przez Szkota niezliczone świadectwa talentów i pasji twórczej, wcale nie tak rzadko, jakby się mniemało, objawiające się u postaci wykazujących się na różnych etapach życia ponadprzeciętnym zaangażowaniem w różnych dziedzinach. Dla przykładu wystarczy choćby przypomnieć za Smilesem, że wyróżniony przez niego określeniem: wielki − Jan Chryzostom Pasek, mając za sobą młodość spędzoną na wojowaniu ze Szwedami, kozakami czy partią Lubomirskiego, dopiero w późnym wieku pisał słynne pamiętniki – arcydzieło pośród utworów tego gatunku. A Cezar zdobył swoimi komentarzami, ich wyrazistym stylem – sławę na miarę i podobieństwo ról Ksenofonta.
W plejadzie polskich znakomitości, dawniejszych pisarzy, których większość „była albo wojownikami, albo gospodarzami” mowa o takich, jak: „Jan Kochanowski, znakomity polski poeta, orał rodzinną glebę w swojem Czarnolesiu — Kochowski Wespazyan, głośny historyk, wojował z Kozakami i Szwedami, Klonowicz słynny poeta, pławił zboże do Gdańska, co mu posłużyło do napisania znakomitego poematu pt. »Flis«—a później był burmistrzem w Lublinie—co mu nie przeszkadzało pisać takich rzeczy jak np. »Worek Judaszów«”. Pojawiają się też wzmianki o kolejnych: „Kraszewski Józef, najznakomitszy z naszych powieściopisarzy, był przez długi czas gospodarzem wiejskim, a w ostatnich latach założył drukarnię na wielką skalę, współcześnie pisząc mnóstwo powieści. Korzeniowski był nauczycielem, Lenartowicz urzędnikiem (…)”.
W kolejnych prezentacjach pojawiają się niemieccy, francuscy pisarze, aż czytamy, że epoka od Elżbiety do Jakóba I, uważana w Anglii za czas największej literackiej płodności i blasku, wydała wielkich poetów, „którzy nie byli literatami w nowoczesnym znaczeniu tego słowa, ale ludźmi czynu, doświadczonymi na polu interesów. Spencer pracował przy namiestniku w Irlandyi jako tajny pisarz — Raleight kolejno był dworzaninem, żołnierzem, majtkiem i wynalazcą — Sidney był politykiem, dyplomatą i żołnierzem— Bakon wprzód nim został Lordem-kanclerzem, był pilnym adwokatem — Sir Tomasz Brown − lekarzem wiejskim —Hooker mocno zapracowanym proboszczem pewnej gminy wiejskiej — Szekspir dyrektorem teatru, w którym był także miernym aktorem i więcej zapewne zajęty dobrem ulokowaniem swych pieniędzy jak płodami swojego ducha”.
Zbytek pracy i pośpiech. Trzeba zauważyć i ten defekt naszej XXI-wiecznej rzeczywistości, który sprawia, że nie zawsze mamy wybór takiego wykonawstwa pracy, który wykluczałby ryzyko szkody czy nieodwracalne skutki. W okolicznościach, które determinuje zadaniowość i terminowość pracy, kumuluje się niejeden absurd i potencjalna opresja wykonawcy, gdy takie kryteria są narzucane w pracy koncepcyjnej, twórczej, wymagającej swobody myślenia. Dlatego nie przystanąć nad przestrogą Smilesa i nie uświadomić sobie wagi problemu, znaczy nie tylko ignorować elementarz zdrowych zasad: „Zbytek pracy jest złą oszczędnością – jest on nawet marnotrawstwem, mianowicie kiedy jest połączony z gorączkowym pośpiechem. Taki pośpiech w istocie prędzej zabija jak praca, bo rwie i ssie ciało w ten sposób, jak piasek i gruz przez silne tarcie psują zęby u kół maszynowych (…)”.
„Zbytek pracy jest złą oszczędnością – jest on nawet marnotrawstwem, mianowicie kiedy jest połączony z gorączkowym pośpiechem. Taki pośpiech w istocie prędzej zabija jak praca, bo rwie i ssie ciało w ten sposób, jak piasek i gruz przez silne tarcie psują zęby u kół maszynowych (…)”− wskazuje Samuel Smiles.
„(…) Należy więc strzec się zbytku pracy, i zbytku pośpiechu, bo praca umysłowa jest nader wysilającą pracą i może równie osłabić i zniszczyć jak rozpusta. Praca umysłowa zbyteczna w ten sam sposób może duszy szkodzić, jak atleta wyszukujący ciężarów za wielkich na swą siłę, rwie sobie muskuły i łamie kość pacierzową”.
Wątpię, by ktokolwiek, komu było dane zmagać się ze źle urządzoną (zarządzaną) pracą umysłową czy twórczą, tym różniącą się od pracy fizycznej, że nie ma w niej uzasadnienia ani ściśle określone oczekiwanie ilościowe, ani czasowe, miał dostateczny powód do zżymania się na argumenty społecznej pedagogiki Smilesa. Chociaż pobrzmiewają one niegdysiejszymi stylistykami, wskazują aż nadto jaskrawie skutki podporządkowania pracy umysłowej miernikom albo nieracjonalnym aktom woli.
Czyż jednak niepodobna odkryć, że intencje, które wyraża Samuel Smiles, stawiając za wzór przykłady najgorętszego zaangażowania, znaleźć można również w strofach romantyka Adama Mickiewicza? A to one doczekały się za sprawą edukacji szkolnej bytowania w świadomości każdej Polki i Polaka:
„Mierz siły na zamiary, a nie zamiar podług sił” − Adam Mickiewicz, „Pieśń Filaretów”.
Zwyczaj odwoływania się do słów z „Pieśni Filaretów” wieszcza narodowego: „Mierz siły na zamiary, a nie zamiar podług sił” w kontekstach podejmowanych przedsięwzięć, stanowi najprostszą, odczuwaną jako niemal za nieco spowszedniałą podpowiedź, by motywacji i mobilizacji do ambitnego celu z góry nie gasić niechęcią czy niewiarą.
A gdy zabija… Nie ukrywał XIX-wieczny myśliciel pochylony nad przykładami i skutkami nadmiaru pracy, że: „Prawdą jest, że są ludzie umierający ze zbytku pracy”. Uznawał jednak, że „daleko większa ilość umiera na samolubstwo, opuszczenie i lenistwo”.
„Prawdą jest, że są ludzie umierający ze zbytku pracy” − zauważał Samuel Smiles, uznając jednak, że „daleko większa ilość umiera na samolubstwo, opuszczenie i lenistwo”.
Ani przenikliwy Szkot, ani inni nie rozważali dostatecznie zagrożenia potencjalnym masowym pracoholizmem. Nie przewidywali tylu chorych z przepracowania i tylu ofiar śmiertelnych w społeczeństwach demokratycznych w XX w. A tymczasem rzeczywistość odsłoniła niepojętą skalę tej groźnej patologii.
W 1993 r. obejrzałam film dokumentalny emitowany przez amerykańskich przedstawicieli wydawnictwa, które w Polsce tworzyło filię amerykańsko-polską. Byłam wstrząśnięta obrazami trybu życia i pracy Japończyków. Automatyzacja żywego człowieka − oceniałam. W pejzażu japońskiego miasta: oszklone z trzech stron budki na chodnikach z wejściem osłanianym swobodnie wiszącą tkaniną. Po wielu godzinach pracy przy taśmach produkcyjnych Japończycy, mieszkańcy miast odległych od siedzib i miejsc pracy zatrudniających ich koncernów, zjadają posiłki w stołówkach, kąpią się w łaźniach, a później wchodzą do budek – kapsuł i zasypiają w nich po nastawieniu elektronicznych zegarków albo telefonów komórkowych z telewizją. Kapsuły pojawiły się w Japonii w latach 70., dając początek noclegowniom kapsułowym, tworzonym blisko firm. Pierwszy hotel kapsułowy powstał w 1979 roku w Osace. Wkrótce zaczęło przybywać takich hoteli w miastach Japonii. Współcześnie hotele kapsułowe cieszą się dużą popularnością wśród przyjezdnych − są niedrogimi miejscami noclegowymi, często zlokalizowanymi w pobliżu dworców kolejowych.
Dla Japończyków praca jest najwyższą wartością! Tymczasem zaczęła ona przynosić śmiertelne żniwa z przepracowania. Pracoholizm chłonął coraz więcej ofiar. Pracodawcy wobec tak wymownej faktografii przyjmowali początkowo postawę obrońców własnego interesu. Skala dramatu osiągała jednak coraz wyższe pułapy. Wraz z trwożącymi skutkami rósł opór w środowiskach pracowniczych. Nabierał też mocy postulat postępu w humanizacji pracy – skutecznego bata na mechanizmy patologii pracy wywołane polityką ekonomiczną pracodawców nastawioną na zyski i wydajność pracy za wszelką cenę. Coraz silniej działały: presja środowisk propracowniczych, medycznych i instrumenty ekonomiczne – odszkodowania dla rodzin.
Oczekiwane zmiany następowały stopniowo, lecz karoshi – pracoholizm, sięgający 10 tysięcy ofiar śmiertelnych rocznie, i karojisatsu – samobójstwa z przepracowania, stanowiące 30 procent wszystkich samobójstw, pozostają nadal narastającym problemem społecznym. Japońscy pracodawcy, wobec zatrważających skutków pracoholizmu, którymi jest również niski przyrost naturalny, próbują różnych sposobów, by skłonić pracowników do wzięcia 5 dni urlopu na koszt firm. Mówi się też o ustawie mającej gwarantować fundowanie pracownikom tych urlopów z budżetu państwa.
Kult pracy i pracowitość Japończyków sprawiły jednak, że społeczeństwo i gospodarka Japonii są wysoko rozwinięte. Japończycy, wyprzedzający innych osiągnięciami w dziedzinach nowoczesnych technik, zminiaturyzowanych urządzeń, od lat wzbudzają podziw i szacunek na całym świecie.
Dla przybysza z innego kraju od razu rzuca się w oczy specyfika tego kraju: doskonała organizacja społeczeństwa, wyrosła z tradycji kooperacji społeczności małych czy dużych na wyspach nawiedzanych trzęsieniami ziemi i tsunami. Zwyczajowa grzeczność i życzliwość, a nawet zauważalne niecodzienne, poruszające turystów akty szacunku Japończyków dla firm, miejsc pracy, wyrażane przez nich po wyjściu z biur czy hal produkcyjnych gestem zwrócenia się do budynku i głębokim pokłonem. Widać też, jak wielką wagę przywiązuje się tu również do tworzenia przyjaznych warunków pracy. Ergonomia jest wcielana w każdej dziedzinie. Oczywistością jest niezwykła dbałość o czystość, estetykę i bezpieczeństwo. Metro kursuje z dokładnością do sekundy. Koleje poruszają się z szybkością ok. 200 km i więcej na godzinę. Na stacjach metra z głośników podawane są komunikaty informacyjne-orientujące, co ułatwia przemieszczanie się w tym labiryncie. I co szczególne – coraz częściej płynie z nich muzyka natury, ze śpiewem ptaków. Bezrobocie eliminuje się m.in. zatrudnianiem ludzi do przeprowadzania przechodniów przez ulicę, co nie jest może specyfiką Japonii, bowiem praktykuje się podobnie w Korei Północnej.
Praca w literaturze polskiej i sztuce. Utwory nawiązujące do pracy ludzkiej pojawiały się wcześniej, lecz dopiero autorzy prozy (powieści i nowel): Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, Henryk Sienkiewicz, a też Maria Konopnicka, odrzucając idealizm poetów romantyzmu, w pełni przyjęli w imię prawdy społecznej − realizm krytyczny, pragmatyzm i codzienność zwykłych ludzi, pracę u podstaw, pracę organiczną, emancypację i edukację kobiet (E. Orzeszkowa), wiarę w naukę i postęp za motywy przewodnie. Ostrzami swych piór mierzyli w przyczyny niesprawiedliwości społecznej, ukazując swoich bohaterów, bohaterki i dzieci w udręczeniu nędzą, doznawaniu krzywd, walce o swoją godność i szanse na przeżycie. Hasła pozytywizmu: u B. Prusa przemówiły w treściach znanych powieści − „Lalka”, „Emancypantki”, „Placówka” i nowelach − „Kamizelka”, „Katarynka”, „Antek”; spłynęły z pióra E. Orzeszkowej w „Nad Niemnem”, „Chamie”, „Marcie” i publicystyce społecznej; u H. Sienkiewicza zyskały silne echo w „Szkicach węglem”, „Latarniku” i nowelach − „Janko muzykant”, „Za chlebem”; M. Konopnicką natchnęły do stworzenia zbioru „Na drodze” z nowelami − „Dym” „Mendel Gdański” i „Nasza szkapa”.
Sztuka niosła nurt pozytywistycznych tendencji w malarstwie realistycznym. Józef Chełmoński zasłynął arcydziełami unaoczniającymi życie na wsi − z jej postaciami, przyrodą, zwyczajami. Z kolei Aleksander Gierymski celował w obrazach życia miejskiego ludzi biednych w Warszawie.
Polscy pisarze pozytywiści, żyjący i tworzący po klęsce powstania styczniowego w dramaturgii nasilonej germanizacji i kolonizacji w Prowincji Poznańskiej, a rusyfikacji, prześladowań, konfiskat majątków i zsyłek na Syberię zaangażowanych w powstanie w Królestwie Polskim, przemianowanym na pozbawiony autonomii Kraj Nadwiślański, szybko pojęli zalety posługiwania się językiem ezopowym. Tymczasem Szkot Samuel Smiles, zmagał się z rosyjską cenzurą o wydanie w języku polskim w Warszawie księgi „O charakterze”. Najwidoczniej nie umknęło uwagi gorliwego cenzora, że autor sympatyzuje z dążeniami Polaków, postaciami polskiej kultury i ich twórczością i uznaje również realizm, pragmatyzm, pracę i edukację za kierunki na miarę ówczesnej rzeczywistości społecznej, wymagającej generalnych przeobrażeń.
Literatura popularnonaukowa, literatura piękna, poezja, sztuka malarska, rzeźbiarska, teatr, opera, film niosąc treści i wizje rzeczywistości różnych epok, sytuują pracę najczęściej w tle lub domyślnych uwarunkowaniach egzystencji bohaterów czy postaci drugiego bądź dalszego planu. Tymczasem jej obraz przenikał i przenika do świadomości odbiorców.
Stefania Pruszyńska
© Wszelkie prawa zastrzeżone
Źródło fot. Samuela Smilesa: Wikipedia, domena publiczna, oprac. własne red. Gazety Autorskiej IMPRESJee.pl – S.P.
Źródło cytatów: „O charakterze” Samuela Smilesa t. I, rozdział IV− Praca, s. 114 − 158, wyd. nakładem Redakcji „Przeglądu Tygodniowego w Warszawie w 1873 r., spolszczonej przez W. Przyborowskiego (egzemplarz książki własny). W cytatach zachowałam oryginalną pisownię jej autora.
NOTA BIOGRAFICZNA. Samuel Smiles, szkocki pisarz filozoficzny i moralista, eseista, biograf, dziennikarz, publicysta, sekretarz kompanii budującej w Anglii drogi żelazne, z wykształcenia lekarz. Urodził się 23 grudnia 1812 r. w Haddington.
Jest autorem cieszących się przed laty dużą popularnością, znanych również w przekładzie na język polski, książek: „Life of George Stephenson” (1857, VI. wyd. 1864), „Self-Help” (1859, 18 wydań), „Character” (1871), „Thrift” (1875, „Oszczędność”), „Duty” (1880, „Obowiązek”), „Lives of Engineers” (1862, nowe wyd. 1905, 5 tomów), „The Huguenots, their Settlements in England and Ireland” (1867, ostatnie wyd. 1905), „Life and Labour” (1887), „A Publisher and His Friends” (1891), 2 tomy, życiorys księgarza Johna Murraya), „Autobiography” (1905). Biografia: T. Green” (1904). Pisarz zmarł 16 kwietnia 1904 roku.
© Wszelkie prawa zastrzeżone
(Publikacja wznowiona, zaktualizowana).
We wcześniejszej publikacji mojego autorstwa piszę, podając wiele szczegółów o tym ze wszech miar zasługującym na uwagę dziele Samuela Smilesa – Stefania Pruszyńska ⇓⇓⇓
„O charakterze” Samuela Smilesa wydano w Polsce w 1873 r. za zezwoleniem rosyjskiej cenzury
