
ENNAHIM. Autorka Stefania Pruszyńska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Nawet znane przysłowie: Im głębiej w las, tym więcej drzew, wskazuje, że skupiając się na celowo najprostszym zobrazowaniu najwymowniejszej z reguł przyrody, trzeba najpierw przystanąć na brzegu lasu. I wbrew sugestii romantyzmu − nie sięgać tam, gdzie wzrok nie sięga.
W przyrodzie poczucie miary, wartości i znaczenia można odkryć, jak to sama dostrzegłam dawno, dawno temu − w regułach instynktownego, żywiołowego porządku, potencjału życiowego i hierarchii opartej o gabaryty. Już edukacja szkolna sygnalizuje, że przyroda ożywiona, pojmowana jako świat istnień żywych pozaludzkich, czyli część środowiska naturalnego (natury), jawi się w niezliczonych gatunkach i sposobach życia flory i fauny, w tym we współistnieniu symbiotycznym niektórych z nich.
W pejzażach, które tworzy natura i przyroda, i tych pozostawionych na płótnach mistrzów malarstwa, ich naśladowców czy stwarzanych przez licznych następców i twórców sztuki obrazowania: fotografiami, filmami, w literaturze epickiej i poezji − na próżno by szukać o niej pełnej wiedzy. Sztuka ma swoiste zadania. Jej rola bynajmniej nie sprowadza się do odsłony w jednym dziele ani wszystkich szczegółów dzieła natury, przyrody jako całości, ani tego, co stworzyły liczne na niej skupione nauki, m.in.: biologia, teologia, etyka czy ekologia. Sztuka nie zastępuje też własnego doświadczenia z kontaktu z przyrodą.
Najbardziej zadziwia mnie współcześnie, iż wiedza o przyrodzie, mimo powszechnego dostępu do wielu źródeł, nie przyciąga nawet tych, którzy się do niej tak chętnie odwołują, lecz nie korygują nawet błędów wynikłych albo z ich niewiedzy, albo nieuporządkowania wiedzy. Może również z braku wrażliwości? Taka niefrasobliwość doprawdy może zatrważać w czasach, które wymagają od człowieka wyjątkowo ważnej misji wobec natury, przyrody − począwszy od rewizji nastawień wobec niej i środowiska, gdy często się pisze, wręcz bębni i bębni na wiele sposobów, o potrzebie ucywilizowania naszego stosunku do niej.
Pójdźmy zatem tropem elementarnych spostrzeżeń obserwatorskich. I w puszczy będącej dziełem natury, i w lesie stwarzanym przez człowieka − zdrowe drzewo przy zdrowym drzewie stoi − dopóty, dopóki warunki, w których żyją, zapewniają im wzrastanie i zdrowie. Drzewa chore toczą liczne istoty, które pogłębiają fazy jego osłabienia. Na osłabionych z nieuleczonymi ranami, zadanymi im żywiołami natury czy niedostatkiem życiodajnych składników albo przez człowieka narzędziami, urządzeniami (techniką), żerują najpierw istoty najmniejsze w cyklu pokarmowym, a wreszcie rozsiadają się pasożytnicze huby lub rozrasta się jemioła, unicestwiając z wolna ich żywot wysysaniem z nich cennych soków. Huby są grzybami. Nie żywią się jak autotroficzna flora czy heterotroficzna fauna, lecz pobierając składniki odżywcze z otoczenia.
Tylko nieliczne organizmy (także niektóre rzadkie huby) współistnieją z drzewami i wzrastają wraz z nimi w symbiozie − karmią one drzewa składnikami odżywczymi potrzebnymi drzewom, a drzewa w zamian karmią je składnikami odżywczymi potrzebnymi ich organizmom do wzrostu.
Ptaki budują swoje gniazda i na zdrowych, i chorych drzewach. Niektóre z nich wyspecjalizowały się w zasiedlaniu ran chorych drzew. Zdobyte dziuple w szparach i pęknięciach adaptują na swoje schronienie i do gniazdowania. Inne kują dziuple w zdrowych drzewach. Jedne ptaki, żywiąc się szkodnikami drzew, leczą je. Drugie − zdobywając pokarm z organizmów pasożytujących na drzewach (np. owoce jemioły), przenoszą ich zarodniki, nasiona na zdrowe drzewa. Roznoszą więc organizmy pasożytnicze na zdrowe drzewa. Jemioła, fascynująca swym wyglądem, niełatwa do zerwania z drzew, ceniona w Polsce jako symbol starej tradycji świątecznej, jest w okresie zimy żywą naturalną jadłodajnią dla wielu gatunków ptaków − jadłodajnią jednakże niesamoistną, bowiem utrzymywaną przy życiu i wzrastaniu przez drzewo, na którym się rozgościła i z którego czerpie życiodajne soki. Z uwagi na ważną rolę karmicielki awifauny, jemioła stwarza nie lada dylemat leśnikom i przyrodnikom.
Przyroda wykazuje na różnym poziomie instynktowne zdolności postrzegania, reagowania i komunikacji, i najrzadziej ma te zdolności tak wysoko rozwinięte, jak się obserwuje u niektórych dziko żyjących zwierząt, zwłaszcza ssaków.
W różnych kulturach i na wiele sposobów ludzie chętnie wierzą, że przyroda niejednokrotnie świadomie okazuje człowiekowi przyjazność i przychylność. I chociaż takie akty świadomej, lecz subtelnej w formie, manifestacji przez przyrodę czynienia dobra człowiekowi są co najmniej wątpliwe w świetle wiedzy naukowej, to właśnie sfery reagowania przyrody na człowieka, jej oddziaływanie na człowieka i jej interakcje z człowiekiem nie od dziś wzbudzają zainteresowanie badaczy.
Przyroda, zwłaszcza flora, jest postrzegana w nauce w roli służebnej wobec człowieka. Stanowi źródło wielu dóbr, począwszy od daru tlenu w zamian za dwutlenek węgla i jej właściwości uzdrawiających, odczuwalnych przez ludzi, nawet gdy tylko przebywają choćby godzinę, dwie w jej otoczeniu.
Któż z nas nie był w lesie i przynajmniej nie zadziwił się nim i tym, co odczuł podczas przechadzki po leśnych ścieżkach. Bliski mi las sosnowy swymi eliksirami − lekko nasyconym żywicznym aromatem powietrza zawsze mnie koi i wzmacnia. Spacer − uspokaja, przywraca radość, którą wygasiło zabudowane wielkomiejskie mrowisko z pędzącymi samochodami, rozsiewającymi nieznośne, obce harmoniom, dudnienie i spaliny. Inspiruje do łagodnej refleksji i wyzwala niezakłócone i niczym niekrępowane myślenie. Wnosi doświadczanie odpowiedzi natury i jednocześnie syci duchowość. Ptasie melodyki, nawet te nikłe jesienią, osnuwają wrażliwe jestestwo ludzkie swą mową natury, na wskroś przenikliwą, i poczuciem doznawania niepojętości daru wspólnoty. Flora i człowiek w warunkach cywilizacji nastawionej na harmonie mieliby zawsze doskonałe warunki do współistnienia w symbiozie.

ENNAHIS. Autorka: Stefania Pruszyńska. Wszelkie prawa zastrzeżone
Przyroda instynktownie postrzegająca, reagująca i wykazująca też zdolności komunikacyjne, nie ma jednak ludzkiej świadomości ani moralności, ani sumienia. Dlaczego więc ludzie, wcale nie tak rzadko bezceremonialnie ją naśladują, posługując się niskimi czy najniższymi instynktami, podczas gdy wyznaczniki człowieczeństwa świadomego, moralnego i mającego sumienie, podlegają normom, weryfikacji i autoweryfikacji? Nie potrafią oprzeć się na poczuciu miary, wartości i znaczenia, że zdążają do celów mających zaspokoić im wyłącznie własne ego?
Warto pomyśleć i przypomnieć sobie jeszcze niedawną faktografię, w której świadomość, moralność i sumienie ludzi okazały się niewystarczające do szybkiej konfrontacji z długo trwającym cynicznym i absurdalnym postrzeganiem przyrody i szerzej natury w rolach absorbentki wszelkich odpadów cywilizacji, ich neutralizatorki i dawczyni w nieskończoność dóbr. I choć zdawałoby się, że wystarczy rozwijać filary człowieczeństwa rozumnego, aby podołać znalezieniu rozwiązania skutków eksploatacji środowiska i sprzeczności powstałych między pędem cywilizacji do maksymalizacji zdobyczy technicznych a eksploatacją przyrody z nieposzanowaniem jej wartości i życia ludzi, tymczasem kryzys ekologiczny nadal pozostaje jako permanentne wyzwanie. Rozchwianie moralne wykreowało żonglowanie normami. Etyka i jej pojmowanie objawiło się etyką naukową, etyką niezależną obok etyki chrześcijańskiej. Człowiek, zamiast zarządzać ziemskimi posiadłościami jak dobry ogrodnik, zachłysnął się osiągnięciami techniki i animacją wirtualnych światów.
Stefania Pruszyńska
Postscriptum
O ile antropocentryzm jest pojęciem znanym (wraz z kontekstami) od setek lat, o tyle antropocen pojawiający się w różnych przekazach − zarówno w Internecie, jak i w innych mediach, dla wielu jest jeszcze mało znanym lub w ogóle nieznanym terminem. Mając sygnały zainteresowania Czytelników tą tematyką, przedstawiam pokrótce objaśnienia.
Antropocen. Tego terminu użyłam w tytule publikacji w znaczeniu nieformalnym, lecz szeroko stosowanym (o czym piszę dalej, przywołując opinię naukowców). Zaproponował go w 2000 roku laureat Nagrody Nobla z dziedziny chemii Paul Crutzen dla opisania charakteru przemian następujących w środowisku i we współczesności.
Antropocen jest nieformalną nazwą epoki geologicznej, której cechy świadczą o dominacji działalności człowieka nad zjawiskami przyrodniczymi. Przejawia się procesami powiązanymi ze sobą np.: postępującą i o dużej skali urbanizacją i zanikaniem bioróżnorodności, zanieczyszczeniem środowiska i wyczerpywaniem się surowców naturalnych i paliw kopalnych, emisją gazów cieplarnianych do atmosfery. Część świata naukowego, postrzegająca te procesy za powiązane z gwałtowną ekspansją kapitalizmu, proponowała nawet określenie: „kapitałocen” zamiast: antropocen.
Antropocen nie spełnia kryteriów ustanawiania formalnych jednostek chronostratygraficznych i geochronologicznych − najnowszy rezultat dyskusji świata naukowego geologów z 21 marca 2024 r. Toczące się dyskusje naukowców ze świata nad propozycją przyjęcia zakończenia epoki holocenu i dodania epoki antropocen w geologicznej skali czasu − zakończyło jej najnowsze odrzucenie jako niespełniającej kryteriów ustanawiania formalnych jednostek chronostratygraficznych i geochronologicznych. Decyzję podjął 21.03.2024 r. Komitet Wykonawczy Międzynarodowej Unii Nauk Geologicznych.
Wiadomo natomiast, że dyskusje w świecie nauki trwają, a ożywają wraz z narastaniem nowej argumentacji. Liczne wątki podejmują zarówno przedstawiciele nauk ścisłych, jak i humanistycznych czy społecznych. Filozofowie także nie pozostają bierni. Przybywa kontekstów i publikacji. Niezależnie od decyzji formalnej KWMUNG, określenie antropocen wraz z dostrzeżonymi aspektami skupia należną mu uwagę wielu środowisk i jest stosowane.
Podsumowanie po decyzji z 21 marca 2024 r. w „Przeglądzie Geologicznym”. Leszek Marks z Wydziału Geologii Uniwersytetu Warszawskiego, autor publikacji naukowej pt. „Pozycja stratygraficzna antropocenu w czwartorzędzie”, zamieszczonej w „Przeglądzie Geologicznym” (vol. 73, nr 1, 2025, s. 16)*, w podsumowaniu podaje:
Antropocen nie może być uznany za formalną jednostkę stratygraficzną, ponieważ proponowane wskaźniki diagnostyczne zmieniały się regionalnie i zachodziły w różnym czasie, na co wskazują rejestry geologiczne. W zapisie geologicznym antropocen jest wydarzeniem, którego ustanowienie w geologicznej skali czasu nie podlega formalizacji. Charakteryzują go znaczne, ale zachodzące asynchronicznie, zmiany środowiska spowodowane działalnością człowieka. [wyróżnienie moje − S.P.]
Termin antropocen może być szeroko stosowany w naukach fizycznych, biologicznych i społecznych jako wydarzenie bez wyraźnego początku. Ułatwia to komunikację międzydyscyplinarną, w szczególności w zagadnieniach dotyczących ewolucji człowieka, początków rolnictwa i urbanizacji, kolonizacji Ameryki, renesansu, rewolucji przemysłowej i przyspieszenia rozwoju od połowy XX w.[wyróżnienie moje − S.P.].
Ustanowienie wydarzenia geologicznego antropocen nie wymaga zakończenia holocenu. Zatem holocen nadal wieńczy geologiczną skalę czasu jako formalny oddział/epoka. Nadal żyjemy we współczesnym interglacjale, który rozpoczął się 11 700 lat temu [jedenaście tysięcy siedemset lat temu – zapis słowny mój − S.P.].
Autor artykułu Leszek Marks w końcowych słowach zacytowanego powyżej podsumowania składa podziękowanie: Recenzentom, Profesorom Zdzisławowi Jaremu (Uniwersytet Wrocławski) i Janowi Piotrowskiemu (Uniwersytet w Arhus, Dania) za uwagi, które umożliwiły poprawienie pierwotnej wersji artykułu.
Stefania Pruszyńska
____________________________________________________________
* Leszek Marks, Pozycja stratygraficzna antropocenu w czwartorzędzie [w:]Przegląd Geologiczny, (vol. 73, nr 1, 2025, s. 16) http://dx.doi.org/10.7306/2025.2 [dostęp 4.12.2025].
(Publikacja zaktualizowana).
