Podczas festiwalu Etno Eko Fest, w drugi dzień V Międzynarodowego Festiwalu Reggae na Piaskach w Ostrowie Wielkopolskim nad jeziorem Piaski Szczygliczka, folklorem wielu narodów sycili się zdecydowani miłośnicy tej muzyki, sięgającej do samych źródeł kultur pierwotnych, ludowych, z których ona czerpie ożywcze inspiracje stylistyczne.
Impreza ta przyciągnęła zaciekawionych zapowiedzią występów oryginalnych formacji: afrykańskiej grupy Yugus, romskiego zespołu Tatra Roma, szkocko-polskiego zespołu dudziarzy Caledonia Pipe Band, zespołu Krab uprawiającego world music i aranżującej polskie pieśni ludowe Kapeli z Orliczka.
Zmienna aura, po południu pochmurna, a wieczorem z przelotnym deszczem, sprawiła, że publiczność nie była tak liczna, jak się można było spodziewać. Przed koncertem najaktywniejsi byli Afrykańczycy. Rozgrzewali się do dynamicznego muzykowania pod parasolem stolika dla słuchaczy. Dudnienie i wibracje ich bębnów narastały. Klimat zabawy i biesiady nabierał rumieńców.
Yugus zaskoczył tylko tych, którzy dotąd nie mieli sposobności odbioru na żywo ich stylu gry. Dla znających tę grupę choćby z ubiegłorocznego Etno Eko Festu ten występ był wzmocnieniem bodźców i wrażeń, na które liczyli. Bo i rzeczywiście Leon Maanacu Ciss z Senegalu założyciel zespołu, Lassine Traore z Mali Ibou Diallo z Gwinei, a także wokalistka Lilliane Colly i Christian Confon (oboje z Senegalu i od niedawna w grupie) wykrzesali z siebie, swoich bębnów tyle żaru, że porwali do spontanicznego tańca publiczność poddaną magnetycznej sile dynamicznych wibracji. Afrykańska muzyka jest magiczna, ma pierwiastki żywiołowej natury, od której odbiega styl współczesnego życia, dlatego nie dziwi, że wielu jej instynktownie szuka, uznając za znakomity lek np. na depresyjne skłonności. Artyści swobodą bycia na scenie, autentyzmem swojej muzyki wyzwolili w słuchaczach jedyną możliwą odpowiedź − wszechogarniającą radość, wyrażoną rytmicznym tańcem, wygibasami czy choćby wystukiwaniem palcami o blat stolika charakterystycznych dla afrykańskich pieśni rytmów powtarzalnych fraz melodycznych…
W rytmy szkockiej muzyki ludowej wprowadził publiczność Caledonia Pipe Band, szkocko-polski duet grający na dudach, fletach i wohranie, który tworzą: mieszkający od 6 lat w Polsce Lindsay Davidson, z pochodzenia Szkot, muzyk i kompozytor tworzący m.in. utwory na dudy i orkiestrę symfoniczną, także opery, znany na międzynarodowej scenie muzycznej, oraz Przemysław Wawrzyniak, związany z muzyką folkową od 13 lat m.in. grą w Kapeli Wielkopolskich Dudziarzy. Często do duetu dołącza harfistka, ale w Ostrowie nie prezentowano repertuaru z jej udziałem.
„Dudy to specyficzny instrument. − Cała trudność gry na nim polega na konieczności pogodzenia jego funkcji mechanicznych z myśleniem muzycznym. Nie można na dudach zagrać wszystkiego, bowiem mamy do czynienia z instrumentem, którego możliwości są ograniczone tonacją muzyczną. Dzisiaj będziemy grać tradycyjne utwory szkockie na dwoje dud i wohran wg koncepcji Lindsaya, czyli jigs reels zakręcone, szybkie rytmy” − mówił Przemysław Wawrzyniak tuż przed występem.
− W przyszłości chciałbym grać muzykę nastawioną na refleksję i liryzm. Taką widzę muzykę celtycką z ciekawym instrumentarium: flety, instrumenty perkusyjne, harfa, skrzypce i akordeon − wyznawał Wawrzyniak.
− Jest bardzo łatwo przyswajalna… − dodał zaraz, a zapytany o efekt muzyczny: dudy plus harfa, zapewnił, że dudy nie zagłuszają jej dźwięków.
Szkoda, że festiwalowi słuchacze zespołu nie mogli doświadczyć efektów projektowanego, zadziwiającego doborem instrumentów, zespołu. Za to wszyscy mieliśmy przed sobą ubranych w autentyczne stroje szkockie muzyków, a do naszych uszu płynęły przedziwnie piękne śpiewności dud okiełznane skoczną rytmiką.
Krzysztof Jarmużek, Rufus Stancja, Andre Gracjan i Peruwiańczyk Bravo Chura jako muzycy zespołu Krab, którego nazwę wywiedli od pierwszych liter swoich imion, uprawiają world music − muzykę niezwykle brzmieniowo bliską wielu kulturom, bowiem sięgającą do przeróżnych doświadczeń i skojarzeń narodowych folklorów odległych tradycji. Tworzą w ten sposób ciekawe spektakle akustyczne, skąpane w klimatach zarówno gorącej rytmiki latynoamerykańskiej, ludowej Indian, jak i przeniesionej do własnych utworów z podwórka europejskiego czy polskiego folkloru.
Na Etno Eko Feście w Ostrowie może trochę za mocno podkręcone decybele w aparaturze nagłaśniającej, a może moje nastawienia odmienne od zazwyczaj otwartych na chłonięcie z satysfakcją muzyki tego typu sprawiły, że nie odbierałam jej w pełni. Z obserwacji słuchaczy próbowałam odczytać prawdę reakcji. Był aplauz, ale i zauważyłam też wśród publiczności takich słuchaczy jak ja − nieco zmęczonych za dużą dawką skądinąd ciekawego rezultatu poszukiwań i tropów muzycznych.
Kapela z Orliczka to owoc starań Anny i Krzysztofa Powaliszów, którzy zaszczepili młodym pokoleniom fascynację polskim folklorem. W dobie dominacji muzyki klubowej i dyskotekowej wcale nie tak łatwo przekonać utalentowaną muzycznie młodzież do śpiewania i grania muzyki ludowej, lecz dwa lata temu wśród uczestników artystycznych warsztatów we wsi Orliczko właśnie takich nie brakowało. Powstała kapela, którą tworzą młodzi Wielkopolanie, prawdziwie rozmiłowani w śpiewie i muzykowaniu na ludowo. O aranżację utworów z naszego rodzimego podwórka dba Krzysztof Powalisz, a jego żona Anna dogląda całej artystycznej reszty, czyli sprawuje opiekę artystyczną i wokalną. W repertuarze Kapeli z Orliczka jest mnóstwo popularnych, jak i może już mało znanych pieśni ludowych, np. jest „Szła dzieweczka”, ale i „Na onej górze”; „Głęboka studzienka”, lecz także „Rosła se ja rosła” czy „Tam za górami”, którym nadawana jest nowa aranżacja. Kapela z Orliczka odbyła już niejedną drogę koncertową, nagrała 4 płyty. W skład kapeli wchodzą: Andzia Drózd, Anna Przybylska, Paulinka Grundkiewicz, Kamila Mokrzycka, Natalia Novanska, Aga Szczorcz, Paula Szczorcz, Magda Wichniarek, Zbysław Bździel, Martin Novansky.
W ostrowskich pieleszach Etno Eko Festu piękne i pięknie ubrane w ludowe stroje wokalistki i muzycy dali z siebie wszystko, co mogli dać radością śpiewania i grania na swojską nutę. Tyle że ta muzyka, choć z interesującą aranżacją, płynęła już z gitar akustycznych, flażoletów i instrumentów perkusyjnych. Jedynie akordeon brzmiał jeszcze tradycyjnie.
Z ogniem ze skrzypiec wystąpił Miklosz Deki Czureja, romski skrzypek mający w swoim dorobku artystycznym laury międzynarodowych festiwali muzyki romskiej, nazywany Królem Czardasza od czasu zaszczytnego lauru na festiwalu w Monachium w 1986 r. za wybitne wykonawstwo czardaszy, lider formacji rodzinnej Tatra Roma, w której jego dzieci: Sandra i Sylwia są wokalistkami i tancerkami, najmłodsza Sara zaś ponadto z wirtuozerią gra na węgierskich cymbałach, a na keyboardzie − syn Marek, niekiedy występujący również w skrzypcowym duecie z ojcem.
Na festiwalowej estradzie zespół pojawił się tym razem w trzyosobowym składzie: Miklosz Deki Czureja, Miklosz Marek Czureja i Sara Czureja. I… zaczęło się to, na co czekali miłośnicy tej muzyki i jej rzecznicy. Rozżarzone struny skrzypiec, roztańczone klawisze keyboardu i rozwibrowane pod dynamiczną magią dotyku rozhasanymi pałeczkami struny węgierskich cymbałów porwały za sobą wszystkich miłośników muzyki cygańskiej, z jej rozwibrowaniem przeplatanym liryzmem i bywa, że przeradzającym się w żywiołową dzikość. Skrzypce lidera zespołu Miklosza płakały, drżały i śpiewały… ale też nagle muzyk, niezadowolony z akustyków, zareagował sążnistymi słowami… Taki temperament! Po interwencji w technikę koncert zespołu przebiegał bez zakłóceń. Publiczność żywo reagowała na każdy przejaw ekspansji dźwięków i rytmu tanecznym niemal rozegzaltowaniem i kołującymi przed estradą kilkoma parami gorących serc.
Koncert odbył się 31 lipca 2005 r. Zorganizował go i prowadził Krzysztof Wodniczak.
Stefania Golenia Pruszyńska