Chińską ofertę prezentowało na Homelife Show 2012 (17 – 19 maja) na Międzynarodowych Targach Poznańskich ok. 300 wystawców. Wielu z nich to przedstawiciele firm o sporym znaczeniu w Chinach, posiadających niemały kapitał i mających osiągnięcia w handlu na skalę międzynarodową. Niektóre z tych firm początki swego istnienia miały w innych regionach Chin, lecz dzisiaj swoje siedziby lokują w Hangzhou − mieście partnerskim Poznania.
Ekspozycja sprawiała na pierwszy rzut oka wrażenie nie tak imponujące. Dotychczasowe doświadczenia poznawcze licznych wystaw na MTP oferentów z wielu krajów świata sprawiły, że w pamięci miałam zwłaszcza te wyróżniające się niekonwencjonalnym designem. Poznawanie chińskiej prezentacji wystawienniczej na MTP jednakże stanowiło to novum, którego nie sposób było nie uznać za wstęp z potencjalną perspektywą urozmaicenia oferty w kolejnych latach.
Po bliższej analizie Homelife Show 2012 stawał się wyrazistszy: wielość i różnorodność. Produkty oświetleniowe to nie tylko lampy, lecz także świece − w wielu barwach, kształtach, aromatyzowane. A odzież chińska, znana skądinąd także z obiektów handlowych w Polsce, w których jest oferowana niezwykle tanio (co znaczy, że produkowana za niską cenę pracy), to tutaj także śliczne, artystyczne niemal, sukienki − pierwsze po rodzicach edukatorki estetyki ubioru ich małych córek.
Ciekawiło mnie, jak chińscy wystawcy pomyśleli o kobiecie. A kobietę trzeba jednak pięknie ubrać − okryć niekonwencjonalną elegancją, niekoniecznie wymagającą rozbicia banku, aby na naszych ulicach zapanowało więcej wdzięku, subtelności, czaru i tajemniczości. Cywilizacja odbiera przecież nam, kobietom, praktycznym strojem, taśmowym − nade wszystko wiele barw osobowości. Czyni kobietę uniwersalnie szarą, wtopioną w tłumy tak samo ubranych w nonszalancję bawełnianą − zapracowaną, zabieganą myszką albo luzacką niemal sportsmenką. Tymczasem indywidualny strój, dobrany z szykiem i fantazją, korzystnie zmienia klimat wokół kobiety i wywołuje większą dbałość o ubiór także mężczyzn. To znaczy jednak wiele wyzwań dla kreatorów mody, stylistów, aby przekonywali także producentów i klientów do indywidualizmu, czyli tworzenia wyboru opartego nie o naśladownictwo przeciętności.
Na tej ekspozycji pokazano asortyment strojów zarówno z myślą o wygodzie czy codzienności, jak i inspirujące egzemplarze sukien w innych niż nam znane krojach, z koronkowymi wykończeniami czy z ładnych tkanin − kobiece i podkreślające kobiecość.
− Kobiety kochają piękne rzeczy − potwierdziła Karen. Nieustannie szukałam na tej wystawie ciekawych, artystycznych produktów, śladów tradycji i kultury materialnej Chin. Zwróciły moją uwagę natomiast oryginalne i budzące zaciekawienie przedmioty, które proponowała Karen. To produkty stylizowane na dworskość − europejską czy nawiązujące do sylwetek gwiazd kina światowego (podobizny na poduszkach). Pośród nich − zmyślne stojaki z metalu na bieliznę osobistą albo z damami na cokolikach, pantofelki, puzderka szkatułkowe najlepiej na już niebanalną biżuterię, oryginalną: misternie wykonane kolie, pierścionki, kamee, gustowne naszyjniki, łańcuszki i inne precjoza z metali szlachetnych. To zanęta dla kobiet ceniących posmak klasyki w domowej intymności.
− Mam zespół, coś w rodzaju manufaktury − mówiła Karen, która zaczynała swoją działalność 10 lat temu od pomysłu.
− Wtedy oceniałam, że będzie popyt na takie wyroby, bowiem kobiety kochają piękne rzeczy. Dotarłam już do Belgii, Francji, Holandii, Niemiec. A tutaj, w Polsce, jestem po raz pierwszy. W sumie każdy egzemplarz tani − od 2,5 dolara. Nas, kobiety, ująć można jednak samym zainteresowaniem naszymi pragnieniami, marzeniami i ciekawą formą − Karen podsumowała rozmowę sympatycznym uśmiechem.
Meble, tkaniny. W mojej ocenie ekspozycją mebli jedynie zasygnalizowano możliwości chińskich producentów. Wygodne fotele wyróżniały się ciepłą kolorystyką tapicerki i niekonwencjonalną rzeźbą nóżek, przywodzącą skojarzenia z dawną, rzadką w dzisiejszym meblarstwie, stylistyką. Przyciągały też moje oko taborety z miękkimi poduszkowymi siedziskami, pufy i różne komódki.
Tkaniny w dużym wyborze, niesztampowe − w dużej gamie barw i niebanalne fakturowo. Wiele zwiewności szyfonowych i pokrewnych, ze złocistościami i srebrzystościami w nitkach. Byłam nieco rozczarowana za skromną kolekcją z chińską ornamentyką.
Za to jedwab naturalny − w postaci chust do nakładania na całą sylwetkę, po uważnym oglądzie − intrygujący, kolorystycznie w dużej gamie. Niektóre z tych chust − z oryginalnym wzornictwem, mającym korzenie w artystycznej tradycji Chin. A jedwab ma tyle w sobie powabu, że wydaje się nie tylko luksusową propozycją, lecz stworzoną wybitnie dla eleganckich kobiet i mężczyzn. Nie znalazłam, niestety, stoiska z jedwabnymi koszulami, krawatami czy innymi męskimi dodatkami do garniturów. Zatem sylwestrowe i karnawałowe stroje panów nie miałyby wielkich szans na fantazyjność z akcentami z chińskiego jedwabiu. A kreacje sceniczne dla artystów, kolorystyczne feerie, śmiałość kontrastów dodatków z jedwabiu? Wizja in spe?
Dawniej a dziś z podręcznym bagażem… Dalekie podróże bez torby, walizki taskanej do pociągu, samolotu, mocowanej w bagażniku samochodu? Niewyobrażalne we współczesności. Dla jeżdżących po całym świecie coraz to liczniejszych Ziemian, pasażerów różnych wehikułów, przewożonych drogami powietrznymi, wodnymi i lądowymi do wybranych celów na odległe kontynenty czy do innych krajów bądź rodzimych kurortów, niewątpliwie niebagatelną sprawą jest rozwiązanie dylematu, w czym pomieścić swoje minimum potrzebnych rzeczy i drobiazgów. A oto gotowa odpowiedź − na jednym ze stoisk ustawione w szeregu walizki w znanych nam już kształtach, wygodne, pakowne, na kółkach, o różnych gabarytach i w kilku kolorach.
Mając przekonanie o licznych talentach chińskich wytwórców rzadkich wyrobów, nie traciłam nadziei na znalezienie także eleganckich sakwojaży − lekkich, pojemnych kuferków podróżnych dla pań czy eleganckich walizek z dobrej jakościowo skóry − białych, ecru lub w pastelach. Albo ze słomki jakichś pomysłowych toreb koszykowych na plażę czy do innych zastosowań, lecz nie koszyków, znanych, nudnych a wszędobylskich i mających zazwyczaj krótki żywot. Sakwojaży czy kuferków poszukuję zawsze w każdym mieście i na wystawach targowych. To mój osobisty sondaż. Producenci takich już nie wykonują? Tymczasem mam egzemplarz kuferka, tyle że zniszczonego już nieco − ma bodaj 50 lat. Odziedziczyłam to oryginalne cacko i chciałabym je zastąpić podobnym, wykonanym współcześnie. I myślę, że właśnie taki kuferek mógłby zainteresować wiele pań. A gdyby go jeszcze nieco dobarwić jakimiś elementami artystycznymi i nie produkować w dużych seriach, to kto wie, czy nie podbiłby rynku, na którym wyczekuje się również wielu inności, finezji.
Szaleństwo mikołajkowe, lecz po angielsku… Phil Gu i Shelia Xue. Jedno ze stoisk zaskoczyło mnie wyrobami na św. Mikołaja i Gwiazdkę. Nie zabrakło na nim strojów dla milusińskich. Zarówno Phil Gu, jak i Shelia Xue, oficjalni przedstawiciele w Poznaniu na „Homelife Show 2012” dwóch firm z Hangzhou i fabryki z Hongkongu, mają już za sobą ogrom kontaktów handlowych z całym światem. Zaczynali swą rynkową obecność w 1993 roku od wygrania konkursu. Od tego momentu trwa rozwój i wkraczanie na kolejne rynki. Produkty projektują chińscy designerzy, a wykonywane są techniką maszynową, seryjnie. W rozmowie z obojgiem wspomagała mnie Dorota Mierzwa, młoda tłumaczka, specjalnie przez MTP zatrudniona ku pomocy w dialogu chińsko-polskim, jedna z wielu tłumaczy − studentów lub absolwentów uniwersyteckich kierunków z językiem chińskim. Dygresyjnie dodam, że podczas któregoś z sympozjów sami Chińczycy przyznali, iż bardzo ważne dla nich jest właśnie pokonanie bariery językowej w kontaktach handlowych, zatrudnienie tłumaczy i wykształcenie ich wielu więcej u siebie niż dotychczas. Dowodem na tę faktografię był nadal język angielski jako pośrednik w porozumiewaniu się przedstawicieli chińskich producentów z Polakami na targach.
− Nasza oferta jest nieustannie modyfikowana i wprowadzamy nowe wyroby. Tę taktykę wymusza nie tylko niemała konkurencja, lecz także indywidualne zapotrzebowanie firm partnerskich. Jesteśmy dobrze znani na Zachodzie, badaliśmy rynki amerykańskie i zachodnioeuropejskie. A rynki wschodnioeuropejskie zaczynamy badać tu, od Poznania i tych targów na MTP − mówił Phil Gu.
Zastanawiało mnie to, dlaczego zdecydowali się na prezentację w Poznaniu bucików na prezenty mikołajkowe z napisami po angielsku. Zapytałam więc mojego rozmówcę:
− Gdyby Pan zawarł kontrakt na swoje produkty z przeznaczeniem na polski rynek, czy firma byłaby gotowa do zamieszczania na nich napisów po polsku?
− Nie, nie mamy takich planów − odpowiedział Phil Gu.
− A to nie ma znaczenia, że ja i wielu chętniej kupilibyśmy taki mikołajkowy but, gdyby na nim widniały słowa po polsku? − dociekałam i aby zaakcentować, że to jednak niebłaha kwestia, wyjaśniłam:
− Tendencja do wprowadzana języka angielskiego do wielu sfer życia, w tym na takich produktach, które symbolizują zwyczaj rodzinny, domowy czy religijny, razi wielu miłujących rodzimą kulturę, tradycję i język − Polaków.
Ta argumentacja jednak nie przekonywała Phila Gu, który tylko uprzejmie skinął głową, dając sygnał zakończenia rozmowy.
Uważnie lustrując kolejne stoiska, rozmyślałam o tym, czy zaproszeni do wystawienia w Chinach swoich wyrobów poznańscy lub wielkopolscy przedstawiciele handlowi zawieźliby tam też te polskie z kategorii specjalnych z napisami po polsku lub angielsku, czy też staraliby się unikać proponowania takich produktów albo decydowali się wyłącznie na prezentowanie opatrzonych hasłami w języku chińskim, jeśliby któryś z producentów już przygotował serię swoich produktów z myślą o chińskim odbiorcy. W refleksjach nad obyczajowością w handlu i wystawiennictwie nie dawały mi wytchnąć liczne pytania o to, jakie mają zwyczaje zakupowe czy inne współcześni Chińczycy, co dla nich może być zaskakującą atrakcją w polskiej ofercie, a co jest przyjmowane jako naturalne kosmopolityczne − z półki światowych trendów. A ten właśnie globalny kierunek jako uniwersalny tak chętnie podkreślali różni moi chińscy rozmówcy na tych targach.
Cieszy, że MTP podjęły starania o przetarcie szlaków w kontaktach z chińskimi partnerami. To w mojej wizji szansa nie tylko na wymianę handlową, lecz również na zbliżenie kultur polskiej i chińskiej. Szansa równoległa do istniejących pozatargowych źródeł poznawczych. Potencjalne wątki związane ze zdobywaniem przez polską publiczność wiedzy o Kraju Środka, jego kulturze, tradycji, obliczu współczesności podczas targów zapewne pomieściłaby niejedna inicjatywa kulturalna.
A jakie pejzaże przed obserwatorami-komentatorami, gośćmi targowymi i zainteresowanymi zawarciem umów roztoczą w Poznaniu przyszłe prezentacje ofertowe Chin, zwłaszcza partnerskiego miasta Hangzhou?
Tekst i fot.: Stefania Pruszyńska
Na fot. z 17 maja 2012 r. kolejno: 1. Kraina domowych słońc; 2 i 3. Karen i jej oferta dla kobiet kochających piękne rzeczy; 4. Jedwab powabny i strojny; 5. Sukienki dla panieneczek; 6. Mikołajkowe buty na słodycze i inne prezenty; 7. Fotele, pufy; 8. Widok na chińskie stoiska na Homelife 2012.
Patrz też pierwsza część publikacji: Homelife Show 2012. Chiny na Międzynarodowych Targach Poznańskich
Homelife Show 2012. Chiny na Międzynarodowych Targach Poznańskich (1)