Znawcy natury ludzkiej zabawili się na serio w producentów kochanek i kochanków. Od „urodzenia” w fabrycznej położni martwych. Sztucznie żywych − in spe.
Łukasz Śmigiel w publikacji „Sztuczna kobieta potrzebna od zaraz” − w onet.pl sprowokował moją wyobraźnię, którą chylę do prozy i stylu uproszczeń. Snuję tu różne scenariusze, podążając za zjawiskiem z cechami science fiction i snu na jawie.
Mężczyzna z kuferka. Gdyby pomyśleć o tym mimo wszystko w wielkim uproszczeniu a gorąco emocjonalnie. Wyjąć mężczyznę-lalkę z kuferka i pieścić się z nim (okazywać mu czułość), szaleć, bawić się, rozmawiać (de facto – uprawiać monolog jednostronny) i nie mieć obarczeń lękowych czy innych, które sprawia np. nieudany związek, samotność, nieśmiałość. Mają one uśmierzać takie sytuacje życiowe dzięki wyborowi z półki sklepowej wytworu człekopodobnego?
Wyjąć z kuferka miłego mężczyznę-laleczkę, a może też z charakterem (wymalowanym, rzecz jasna), ale będącego zaprzeczeniem najbardziej prostackiej w wyrazie patologii postawy − tj. np. nie wrzeszczącego, nie domagającego się pracy domowej wyłącznie od niej, nie leżącego leniwie na kanapie i wydającego cały dzień swoje dyspozycje jako pan i władca, nie żądającego rzeczy niemożliwych, nie hołdującego nieestetyce ubioru, lecz ubranego elegancko, wytwornie, wypachnionego wodą dobrej marki, która wnosi tony świeżości, i potem rozbieranego według różnych subtelnych rytuałów. Mężczyznę, który jest lalką i − co pewnie z czasem będzie możliwe w obecnej dobie postępu technologicznego – skonstruowanego tak, że dzięki wielu programom może być on władczy, uległy, romantyczny etc. i potrafi być indywidualnie aktywny, np. za sprawą czujników i wszczepionej inteligencji emocjonalnej. Reagującego cudownie, tj. idealnie, na kobietę. Czyż ta wizja urąga marzeniom, pragnieniom, tradycji i naturze? Pozostaje jednak pytanie: jak kobieta czy mężczyzna w tej relacji z lalką może doznawać jakiejkolwiek satysfakcji? Z obcym tworem, istotą nieżywą, chociażby miała ona np. skórę podobną do ludzkiej etc. Skórę jednak tylko podobną. A pod nią – brak duszy, serca. Pustka.
Dygresja. Obserwując ludzi, niejednokrotnie można wysnuwać wnioski, a z deklaracji czy komentarzy − poznawać ich wizerunek duchowy, emocjonalny. Są środowiska, w których zdaje się górować kult natury, mający nawet cechy hedonizmu, zaś w innych − kult duchowości. Jedni bywają autentycznie szczęśliwymi, inni – uciekają w zastępcze satysfakcje bądź szukają tego, czego dotąd nie doświadczyli jako poczucia spełnienia, nawet rozumianego jako przygodne ubogacenie życia. Głód bliskości, zrozumienia w tym szczególnego rodzaju − odbioru sztuki, dzieła, osoby twórcy jest z pogranicza głodu bliskości. To również niekiedy głód wielkich uniesień, wyjątkowo odczuwana samotność, wysublimowane tęsknoty. Jest w tym to, co głęboko ludzkie − w człowieku rosnące nostalgią, tęsknotą, marzeniem.
Z głodu… Unikający kontaktów ludzie, alienacja w tłumie i w wielkich miastach to przyczyna poczucia samotności u wielu na poziomie, który nie jest łatwy do przyjęcia, nie sprzyja też rozwojowi osobistemu czy zdrowiu. Głód bliskości jest niemały, co potwierdza się także w Internecie licznymi odwiedzinami, propozycjami w portalach społecznościowych, matrymonialnych, towarzyskich. I to właśnie pośród ludzi osamotnionych na wiele sposobów, zwłaszcza na Zachodzie i w Ameryce, jest najwięcej kupujących, notabene za słone kwoty − lalki męskie czy damskie jako surogaty partnerek, partnerów (upodobnionych np. do popularnych aktorek czy też innych osób, np. pań w ciąży, starszych itp.). Lalki − niby dla życia, niby dla zabawy, niby dla tworzenia pozornego dialogu… i niby-rzeczywistości emocjonalnej.
Zastępowanie żywej istoty sztuczną nie wydaje mi się „eksperymentem”, który nie skutkuje nowymi problemami, w tym w psychice użytkowników tych lalek, usiłujących uwierzyć w ich ludzką naturę. Kto wie, czy nie stwarza już taka sytuacja potrzeby utworzenia nowego kierunku w psychologii czy też psychiatrii albo nowych form terapii. Takie „eksperymentowanie” żywym człowiekiem, jego naturą, psychiką, gdy oferuje mu się sztucznego człowieka w odpowiedzi rynkowej na pobudzone zapotrzebowanie − jest nieprzewidywalne w skutkach.
Motywy wyboru. Kosmos emocji, pragnień, potrzeb ich spełnień, w tym np. także wielkiego i finezyjnego dialogu u osób nieprzeciętnych, i jego ograniczenie, gdyby wybrały surogat człowieka, partnera – już stawia wiele pytań. Jakie są motywy takiego wyboru? Przytacza się z podawanych przez właścicieli tych lalek: samotność, wola ratowania małżeństwa. Okrutne czy też rozpaczliwe raczej doświadczenie, niesamowitość fikcji, która wymaga przyjęcia iluzji kontaktu z człowiekiem, podczas gdy ma to być lalka. Jeśli popularyzowane opinie, że mężczyźni są szczęśliwi ze swoimi sztucznymi laleczkami, nie są prowokacją reklamową, pozostaje niedowierzanie. A oni te laleczki myją, czeszą, czyszczą im ząbki, ubierają etc., jak podaje Łukasz Śmigiel w przedwczorajszej publikacji „Sztuczna kobieta potrzebna od zaraz” − w onet.pl.
Kobieta z szafy. Sztuczność zaprzęgnięta do misji aktów miłości zastępczej – to wizja, która ma już sporą górę wydanych pieniędzy. Ł. Śmigiel podaje scenariusz dnia samotnego mężczyzny, który tutaj upraszczam dla ostrości. Otóż, samotny chyżo biegnie z pracy do domu i otwiera szafę, by wyjąć z niej swoją ukochaną laleczkę. Może pięknie tuli ją, wycałowuje, szepcze do uszka komplementy, uwodzi zatem z maestrią godną największego koncertu, wycałowuje, sadza przy stole jako niby-żonę, niby-partnerkę. A po posiłku np. opowiada jej o szefach, problemach… Jakże cudowna słuchaczka − słucha, milczy i się uśmiecha.
Podobnie rytuał swoich uczuć i pragnień seksualnych spełnia mężczyzna w poczuciu pełnej akceptacji, bez żadnych uwag, min, kaprysików swej sztucznej partnerki. A czy jest w tym rytuale coś bliskiego naturalnym misteriom miłości? W odpowiedzi na swoją aktywną adorację lalki cóż ma jej adorator? Na pewno nie znikający z jej sztucznej twarzyczki uśmiech!
Bezpieczna agresja. To moja koncepcja. Mężczyzna w innym scenariuszu (prymitywnych odreagowań) sadza laleczkę przy stole i kuksa, może nawet bije, obraża, wykrzykuje, rzuca nią w apogeum agresji o ścianę (miał np. fatalny dzień w pracy, szef go zmiażdżył swoją arogancją etc.), a laleczka uśmiecha się nieustannie, miło. Już wyrwana lalce ręka, zaraz – druga, a jej twarzyczka trwa i trwa w nieustającym wyrazie szczęścia…
W afektowym wydaniu damskim lalka-mężczyzna byłby kopany, lżony, uderzany, deptany, miotany przez kobietę doprowadzoną do ostateczności, rzadkiego stanu agresji pośród płci nadobnej, a obiekt tych odreagowań – miałby niczym nie zmącony uroczy uśmiech… chyba że i na ten uśmiech wydałaby wyrok.
Agresja wobec sztucznych tworów człekopodobnych jest niekaralna. A co szczególne, naprawdę może boleć tylko agresorów. A zwłaszcza ich finanse, gdy trzeba będzie kupić nową laleczkę bądź naprawić − zdewastowaną. Koszt laleczki − od 5 tys. dolarów do kwot kilkunastotysięcznych. Ileż nowych miejsc pracy. Ileż oszczędności w kasie publicznej, bo bez kosztów szpitali, sądów, śledztw, adwokatów. Ileż cierpień żywych istot mniej! W tym ostatnim kontekście − jakże cudowna odmiana: coraz więcej ludzkich ludzi.
Stefania Pruszyńska