Z Krzysztofem Wodniczkiem , prezesem Polskiego Towarzystwa Autorów Artystów i Animatorów Kultury, Stowarzyszenia Muzycznego „Brzmienia” rozmawia Stefania Golenia Pruszyńska.
Stefania Golenia Pruszyńska: Czy uważasz, że aktualna sytuacja nie tylko w biznesie muzycznym sprzyja utalentowanym twórcom, ludziom mającym coś nowego i niekonwencjonalnego do powiedzenia, zaprezentowania? Młodym…
Krzysztof Wodniczak: – Młodym, utalentowanym wydaje się, że odkrywają nowe dźwięki, brzmienia. Wszystko już zostało udźwiękowione na różne sposoby. Niczym nowym młodzi nie są w stanie zaimponować. Będą mniejszymi lub większymi epigonami, ale jeszcze nie zdają sobie z tego sprawy. Czy któryś z nich zechce przez 15 lat komponować jeden utwór, jak to czynił w bólach np. Roman Maciejewski, tworząc swoje „Requiem”… albo Józef Skrzek, który z kolegami z SBB półtora roku ćwiczył w piwnicy. Młodzi są niecierpliwi. Najczęściej chcą posmakować tu i zaraz; to ich dewiza. A zaprzyjaźnione (niekiedy kupione) media często bezkrytycznie dany produkt lansują. Zdarzają się, jak wszędzie, przykłady pozytywne – i takie mnie interesują. Sam wyszukuję i jeśli jestem przekonany, to pomagam czy nawet promuję. Młodzi − chociaż mają talent − powinni bardzo pracować, a nie wchodzić na głębokie wody polskiego, nijakiego show bussinesu – jest on tylko z nazwy polski (wykonywany przez Polaków w Polsce, ale z polskością ma niewiele wspólnego). Podobnie jak media polskojęzyczne. To jest ten mianownik. Na uroki obecnych „lansowaczy” nie tylko ja, ale mi podobni – jesteśmy odporni. Tę obecną miałkość, która trwa już ponad dekadę – co stwierdzam ze złośliwością – może jedynie poprawić niezależność, którą zapewnić może odkrycie istotnej niszy tematycznej, gatunkowej, stylistycznej.
Jakie są, Twoim zdaniem, i czy w ogóle istnieją jakieś przeszkody w wylansowaniu wartościowych zjawisk, treści i osobowości w muzyce?
– Przeszkód nie ma żadnych, bo każdy może teraz nagrać demo − nawet z komputera – „wypalić” płyty i mieć już zaczątek dyskografii. Kiedyś na nagranie płyty czekało się latami, znam dobrych jazzmanów, że pierwszego longplaya doczekali się po 30 latach intensywnego grania. Jeśli ma się coś do przekazania, to uczynić można to łatwiutko.
A co w ogóle decyduje o dobrym starcie artysty?
– Zdecydowanie na start wpływ wywiera management lub recepta na siebie. Dobrze, jak te wektory są zbliżone i idą tym samym duktem.
Kim jest według Ciebie artysta?
– Artysta – to ten, który tworzy lub odtwarza najlepiej jak potrafi. Banalne co nieco. Ale definicje znajdziemy w każdym leksykonie, encyklopedii, kompendium. Po co tworzyć nowe terminy, z których i tak niewiele wynika. Artystą się jest, nieartystą się bywa dzięki koneksjom, układzikom, blichtrowi, pseudosalonom i np. innym pejoratywnym zjawiskom z określeniami równie źle się kojarzącymi…
Mówi się wiele o różnych kuluarach wejścia na estrady i zdobywania popularności i o menedżerach. A może dzięki tym komentarzom zza estrady możemy dokonać jakiegoś niesłychanie lapidarnego podsumowania?
– A kim jest menedżer? Czy to jest taka osoba załatwiająca lukratywny kontrakt płytowy, czy zabiegająca o jak największą liczbę koncertów na festynach, dniach różnych miejscowości czy umiejąca w końcu kreować i być przewidywalna w działaniu. Czy może jeden z muzyków, który będzie takim Zosiem Samosiem, czyli z wyobrażeniem, że potrafi wszystko, a może jeszcze więcej. Różne szkoły bywają…
Mam swoją prywatną opinię i niekoniecznie popularną, że wiele wartościowych zjawisk nie ma oparcia w tych, którzy mają otwarte pola działania i zapał menedżerski, gdyż są oni skłonni bardziej kierować się modą wyobrażoną czy wyobrażonym zapotrzebowaniem na takie czy inne dzieła i wykonawców niż intuicyjnym czy profesjonalnym rozpoznaniem. To nieraz słychać np. w radiu, niestety.
–Także mam taką opinię na ten temat, chociaż ulega ona pewnym zmianom, korektom. Niekiedy emocjonalność wygrywa z intelektem, innym razem odwrotnie. Tzw. potrzeba chwili daje odpowiedź. Ale przecież w tej rozmowie nie odważymy się dokonać analizy, bo to nie jest naszym celem. Przyznasz, Stefanio, że można i trzeba szukać następców Niemena, Demarczyk, SBB – lecz nie na drodze infantylnych teleszans na coś tam. Moim zdaniem, na odnotowanie zasługują jedynie (od debiutu i wspólnych nagrań z Johnym Porterem): Anita Lipnicka, Kasia Klich, Aga Zaryan – wokalistki, a wśród wokalistów: Piotr Cugowski, Krzysztof Kiljański i Jarek Królikowski, a nadto trzy zespoły: Bracia, Lao Che i Indians Bravos. Wszelkie inne wyszukiwania śpiewających pań i panów to, moim zdaniem, strata czasu. To tworzenie Barbie i Kenny przez nowobogackich – nie ma ono siły przyciągania, zniechęca nawet do zatrzymania się przy ich „produkcji”. Zespoły powstają jak grzyby po deszczu, niektóre nawet udanie debiutują, niby mają receptę na siebie, ale później coś się zacina. I to nie tylko z powodów muzycznych – zdecydowanie innych, o których tutaj nie muszę mówić… Pojawiło się ostatnio bardzo wielu wykonawców. Niektórzy z nich nie zasługują na lansowanie. A jednak maszyny promocyjne poszły w ruch – i pojawiają się na estradzie i w mediach…
Zaskakujesz mnie takim postawieniem sprawy, że oto odsuwasz sens analizy tej sytuacji, i także wyborem wskazanych muzyków, wokalistek wokalistów czy zespołów. Sama zachwycam się nadal np. Stanisławem Soyką. A teraz pomówmy o MITAM. To Twój projekt, Krzysztofie? Zastanawia, a właściwie zaciekawia mnie to, na czym się opiera i do jakich konkretnych celów zmierza? Jakiego się spodziewasz akcesu? I może, proszę, dopowiedz także, dlaczego Poznań ma być miejscem tej realizacji oraz czy gdzie indziej próbowano podobnej inicjatywy?
– Musimy z naszej pamięci wydobyć ten obraz, na którym widać, że na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich w latach 70. odbywały się już podobne imprezy. Chcę do nich nawiązać i to, co było wartościowego, powielić. Nie wstydzę się o tym mówić. Poza Międzynarodową Wiosną Estradową w Poznaniu, w Łodzi były także podobne spotkania. Zaistniały one pod nazwą: Polskie Targi Estradowe. W Rzeszowie z kolei zorganizowano Ogólnopolski Przegląd Estradowy, a gdzie indziej kilkanaście mniej znaczących. Wielokrotnie stosowano zasadę spotkań branżowych w jednym miejscu i czasie. Moja propozycja jest czytelna i zrozumiała przez branże: Firmy fonograficzne i agencje koncertowe „dostarczą” do Poznania swoich muzycznych przedstawicieli, a słuchacze, dziennikarze i ludzie z branży dokonają oceny. I albo ktoś się wybroni, albo przepadnie z kretesem… Prosty klucz… Pomysł zorganizowania Międzynarodowych Targów Muzycznych MITAM zrodził się w Stowarzyszeniu Muzycznym Brzmienia. Ich dyrektorem artystycznym został Andrzej Mitan, pomysłodawca i kierujący projektem, znany performencer, „poeta dźwięku”. Targi nie będą festiwalem muzycznym. Mają być festynem koncertowym dla fachowców z branży muzycznej, giełdą gdzie wymienia się doświadczenia artystyczne i organizacyjne oraz nawiązuje się kontakty. Ideą naczelną MITAM będzie konfrontacja muzycznej sztuki estradowej. Kiedy w latach siedemdziesiątych zrodził się pomysł cyklicznej imprezy o nazwie Międzynarodowa Wiosna Estradowa nikt nie przewidywał, że kilkudniowe targi muzyczne staną się ważnym elementem rozwoju music businessu tzw. Europy Wschodniej. Na terenach Międzynarodowych Targów Poznańskich występowały największe gwiazdy ówczesnej estrady m.in. Helena Vondraczkowa, Czesław Niemen czy Bielo Dugme z Bregoviczem. Tutaj też debiutowały grupa Vox i orkiestra Alex Band. To wtedy rozpędu nabrały promotorskie inicjatywy Estrad, Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych, managementy Polskiego Radia i TV oraz Pagartu. Niestety, dobrze rokująca międzynarodowa impreza nie wytrzymała próby czasu i konkurencji innych, głównie zachodnich targów. O obliczu współczesnego rynku muzycznego decydują bowiem wielkie, międzynarodowe imprezy, których rytm wyznacza francuskie MIDEM w Cannes. Dzisiaj targi te mają już swoją azjatycką i latynoską mutację. W naszym regionie nie stworzono jeszcze podobnej imprezy. Ale to MITAM ma dać impuls, który ożywi rynek artystyczny w tej części Europy, a także dopomoże w promocjach radiowych, czy fonograficznych. Koncerty „w pigułce” przygotowane przez uznane agencje koncertowe i firmy fonograficzne mogą wypromować nowe twarze, utalentowanych solistów i nowatorskie zespoły. Międzynarodowe Targi Muzyczne z czasem będą wywierać istotny wpływ na kształt europejskiego przemysłu muzycznego. Jest o tym absolutnie przekonany duet Andrzej Mitan i Krzysztof Wodniczak.