Dr Ferdynand Froissart, przewodniczący Ośrodka Edukacji Narodowej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”: Powstały w tym roku opiniodawczy Ośrodek Edukacji Narodowej Katolickiego Stowarzyszenia „Civitas Christiana”, na którego spotkaniu mieliśmy zaszczyt gościć Pana jako Członka Prezydium Zarządu Regionu Gdańskiego NSZZ „Solidarność”, postawił sobie jako główny cel stworzenie płaszczyzny szerokiego, prowadzonego ponad wszelkimi podziałami, opartego na merytorycznych podstawach, społecznego dialogu poświęconego problematyce edukacyjnej. Zwracam się do Pana jako doświadczonego nauczyciela, działacza związkowego oraz byłego urzędnika państwowego wysokiego szczebla z prośbą o możliwie obszerne ustosunkowanie się do tak postawionego celu.
Wojciech Książek, wiceminister edukacji narodowej w rządzie premiera Jerzego Buzka w latach 1997 – 2001: Przygotowując w 1998 roku projekt reformy, którą oparliśmy na sześciu filarach (reforma programów i podręczników, zewnętrzny system egzaminacyjny, zmiany w strukturze – powołanie gimnazjum, inny system zarządzania – prowadzenie przez samorządy terytorialne i inna rola nadzoru kuratoryjnego, zmieniony system awansu zawodowego nauczycieli, nowy system finansowania), staraliśmy się korzystać z różnych wcześniejszych opracowań, w tym z bardzo ciekawych materiałów opracowanych szczególnie na początku lat dziewięćdziesiątych (wówczas przecież powstała epokowa dla polskiej edukacji nowa ustawa o systemie oświaty). Na pewno wspomniane przez Pana propozycje zmian dotyczące kształcenia zawodowego wykorzystywaliśmy w sformułowaniu głównych celów reformy, to jest położenia akcentu na kształcenie szerokoprofilowe, upowszechnienia wykształcenia na poziomie minimum maturalnym (szczególnie w odniesieniu do młodzieży, która mieszka na terenach wiejskich), obudowania edukacji szkolnej szeroką ofertą szkoleń w ramach edukacji ustawicznej. Doszły do tego nowe wyzwania, które pojawiły się w latach dziewięćdziesiątych – w tym ogromna potrzeba wzmocnienia wychowawczej roli szkoły, znajdowania skutecznych sposobów przeciwdziałania agresji i przemocy szkolnej, korzystania przez młodzież, a czasami nawet i przez dzieci, z różnych używek. Trudno odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak spowolniono zmiany w latach dziewięćdziesiątych. Mogę odpowiedzieć za czas, kiedy w latach 1997 – 2001 byłem w MEN. Wtedy robiliśmy co w naszej mocy, żeby taki całościowy projekt zebrać i nade wszystko wcielić w życie. Ledwie odeszliśmy – i dosłownie z tygodnia na tydzień – rząd SLD na przełomie 2001/2002 roku wstrzymał reformę szkół ponadgimnazjalnych, mimo że około 42 proc. absolwentów trafia na bezrobocie. Widać, że w hamowaniu zmian, utrwalaniu starego porządku rządy postkomunistyczne czują się najlepiej. Dzisiaj w wyborach zbierają tego owoce. Szkoda tego straconego tempa, ale i tak wiele pozytywnych zmian w ofercie szkolnej mimo wszystko się wydarzyło.
– Ekipa kierowana przez ministra Mirosława Handke a potem Edmunda Wittbrodta kierowała się zasadą angielskich konserwatystów zawartą w formule 3 razy „d”: dyskusja – decyzja – dyscyplina wdrożenia. Ważny jest czas debaty, dochodzenia do jak najbardziej trafnej decyzji, ale i konsekwencja we wdrażaniu przyjętych założeń. To niezwykle ważne, bo w Polsce zbyt wiele pięknych idei rozmywało się i rozmowa dalej w takim przegadanym chciejstwie. Inicjatywa „Civitas Christiana”, którą Pan kieruje, jest takim zaproszeniem do merytorycznej rozmowy o stanie dzisiejszej edukacji, ale i o sposobach rozwiązań. Tego potrzeba po ostatnich latach, gdy nie stawiano pytań, nie szukano zbiorowych odpowiedzi, a to podstawa do uruchomienia takiej oddolnej energii ludzi oświaty: nauczycieli i dyrektorów, ludzi samorządów, kuratoriów. Człowiek w szkole musi być traktowany podmiotowo – i ten dorosły i uczeń oraz jego rodzice. Wtedy tworzy się rzeczy ważne i autentyczne. Oby Państwa Ośrodek nie tylko stawiał pytania, formułował odpowiedzi, ale zarazem aby szukał możliwości realizacji ciekawych i ważnych propozycji i projektów, które zostają wspólnie wypracowane. Aby doszło do realizacji owych kolejnych „d”.
Czy pamiętając o słowach Jana Zamoyskiego: ,,Zawsze takie Rzeczpospolite będą, jakie ich młodzieży chowanie” oraz mając na uwadze przesłanie zawarte w preambule obowiązującej Ustawy o systemie oświaty: ,,Nauczanie i wychowanie – respektując chrześcijański system wartości – za podstawę przyjmuje uniwersalne zasady etyki” nie można byłoby opracować w Ministerstwie Edukacji Narodowej dla szkół nowatorskiego ramowego programu wychowawczego przeciwstawiającego się relatywizmowi moralnemu zataczającemu w naszym społeczeństwie coraz szersze kręgi? Może przy obecnym stanie patologii, gdy oprawca jest bardziej chroniony przez ,,prawo” niż ofiara, należałoby wreszcie sięgnąć odważnie do propagowania – zgodnie z nauczaniem Ojca św. Jana Pawła II – wartości chrześcijańskich, w oparciu o które nasi ojcowie dokonywali heroicznych czynów w dziejach naszego narodu i Europy? A kształtowanie patriotycznych postaw nie należałoby oprzeć na precyzyjnych chrześcijańskich definicjach wolności i tolerancji? Czy zdaniem Pana Ministra można by w przyszłości oczekiwać ze strony Ministerstwa Edukacji Narodowej działań w takim duchu, o którym mówię i zawieram w swoim pytaniu? Proszę o komentarz w tej– moim zdaniem – ważnej kwestii.
– Ważny jest już sam akcent na wychowawczą rolę szkoły. Ona ma nie tylko przekazywać wiedzę i kształcić umiejętności, ale też wpływać na osobowość uczniów, oczywiście pamiętając o podstawowej roli rodziców w tym procesie. Można w ogóle powiedzieć, że główne zadania szkoły, to pomoc młodemu człowiekowi w odpowiedzi na pytania: kim jestem i jak mam żyć, czyli inaczej, żeby pomóc w poznaniu korzeni i przypinaniu skrzydeł do lotu w dorosłe życie. Jakąś paranoją jest ucieczka Europy od swych korzeni, co uwidoczniła debata przy preambule konstytucji europejskiej. To dramat, bo z tego indyferentyzmu rodzą się coraz bardziej brutalne działania terrorystyczne, wojna cywilizacji. Polska szkoła musi wpływać na odpowiedni przekaz historii Polski, na kształtowanie postaw patriotycznych. Musi odnosić się do podstawowych wartości, a one są osadzone na chrześcijaństwie, kulturze i tradycji narodowej. Te wartości są uniwersalne, niezależnie ile będzie uczciwych programów, podręczników, ile przekazów przez poszczególnych nauczycieli. Jeżeli w polskich szkołach będziemy kierowali się zasadą prawdy, z kanonu wartości wynikających z Dekalogu, szacunku dla tradycji i dziedzictwa narodowego, to możemy być spokojni o wychowanie młodych pokoleń. Mówię to zdanie warunkowo, bo oczywiście nigdy nie ma takiego stanu idealnego. Gdy byłem w MEN-ie, zakupiliśmy kasetę „Drogi do wolności”, przesłaliśmy materiały na ogólnopolski konkurs wiedzy o losie Polaków na Wschodzie w 60 – tą rocznicę mordu w Katyniu. Podobnie w ubiegłym roku ogłosiliśmy konkurs „Od Jałty do Gdańska”. Z zainteresowaniem szkół wcale nie było najlepiej. Z zakupem bardzo ciekawego poradnika dla nauczycieli „Droga do wolności Polski i Europy” – podobnie. I to jest problem – miejsce na wspólne oddziaływanie ludzi oświaty, rodziców, wizytatorów. Szkoła jest żywym organizmem, miejscem spotkania ludzi w różnym wieku. I od ludzi, ich pasji, patriotyzmu, człowieczeństwa zależy najwięcej. Nad tym też musimy wspólnie pracować, starać się wpływać, zachęcać, promować.
Co Pana zdaniem jest najważniejsze w polskiej szkole u początku XXI wieku?
– Jak powiedziałem wyżej: w szkole najważniejszy powinien być człowiek, nie papiery, ankiety, sprawozdania, a żywe relacje między uczniem a nauczycielem – oby jego mistrzem i przewodnikiem po świecie wiedzy, umiejętności i wartości. Jak pisałem o tym w cytowanej wyżej książce: „Ważne są komputery, płyty kompaktowe do nauki języka, sieć internetowa łącząca z biblioteką, ale to wszystko jest dodatkiem, jakby didaskaliami. Najważniejsze jest to coś, co się pojawia między uczniem a nauczycielem, jego przewodnikiem i mistrzem. I trzeba uczciwie powiedzieć, że nie zawsze tak jest (…). Różne są sposoby dotarcia dobrego nauczyciela-wychowawcy do ucznia. To najczęściej jest jakaś tajemnica ich spotkania. I niech tak pozostanie. Dlatego szanujmy nauczycieli, pomagajmy usuwać bariery, które mogą zakłócić ich kontakt z uczniem i jego otoczeniem. Róbmy wszystko, żeby uczniom i nauczycielom z chęcią chciało się przychodzić do szkoły. Szkoły szacunku dla młodych i dorosłych, szkoły uczuć: przyjaźni, koleżeństwa, czasami trochę rodzicielsko-rówieśniczej miłości. Szkoły rozbudzającej ciekawość poznawczą, jakieś indywidualne zainteresowania. Szkoły ciekawych turniejów, zabaw. Szkoły dzieci najedzonych i w miarę dobrze ubranych. Szkoły z dentystą leczącym zęby, panią pielęgniarką i dochodzącym lekarzem – uczących zasad higieny ciała, a więc i duszy (bo cóż to za dusza w brudnym ciele). Szkoły tolerancji dla niepełnosprawnych, dla „obcych”. Szkoły z przejrzystymi wymaganiami, z ciekawą bazą dydaktyczną, nauczycielami odpowiednio przygotowanymi ale i wynagradzanymi tak, że nie muszą przeżywać niepokoju o swój materialny byt. Znającej odpowiedzi na pytania: czyja jest i dla kogo jest szkoła. To wciąż zadanie – wyzwanie do naszego wspólnego wykonania.
Dziękuję za te wypowiedzi.