Tym razem nie tylko młodzi, lecz i starsi z dziećmi, gimnazjaliści, licealiści, studenci na to wielkie święto z wizją przyszłości, mające swoje żywe źródła inspiracji w literaturze science fiction, filmach, muzyce nawet, czyli na Ogólnopolski Festiwal Miłośników Fantastyki Pyrkon, zdążali do centrum Poznania. Organizatorzy, z uwagi na znaczny wzrost liczby uczestników, osiągający już w ubiegłym roku liczbę 3 tysięcy, przenieśli tę imprezę z dębieckich szkół – do pawilonów Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Tutaj swoje aktywności zainwestowało w powodzenie imprezy całe mnóstwo wolontariuszy, jak się dowiaduję od Michała Karzyńskiego, już po raz trzeci głównego koordynatora Pyrkonu. To właśnie wolontariusze za przysłowiowe gadżety, koszulkę – ochotnie zajmują się akredytacją, informacją i innymi sprawami. − W tym roku przewidujemy 3500 uczestników – dodaje pan Michał.
A zapytany o menu festiwalowe, zaraz je ogólnie przedstawia: – Mamy fantastykę w każdym obszarze tj.: literatury, filmu, różnych gier w ogromnym wyborze, poezji, nawet śpiewanej. Zorganizowaliśmy kilkadziesiąt stoisk z książkami, ze strojami, biżuterią, komiksami… Pytam pana Michała o program festiwalu: Jak i kiedy jest tworzony? Okazuje się, że kilka tygodni przed imprezą. − Działamy w ogóle jako stowarzyszenie – wolontariacko − dodaje.
Dla wielu szansa na wiele. To wielka alternatywa dla poszukujących ciekawych form i kontaktów z interesującymi rówieśnymi. Moi rozmówcy, uczestnicy Pyrkonu, to kwiaty błyskotliwości, o wielkiej kulturze myślenia, mowy, postawy− uczniowie, studenci, naukowcy − aktualni hobbyści, zagorzali gracze, czytelnicy fantastyki i naukowej, i beletrystyki. Także inni − potencjalni zainteresowani taką pasją.
Warto tę informację o festiwalu, lecz także o pasjach, miejscach, propozycjach – rozpowszechnić. Bo to pasje, hobby, które także mogą być źródłem pracy i dochodów, jeśli je odważnie, z zamiłowaniem i ze znajomością tej dziedziny poprowadzić. Ta informacja może być pewnie wyrazistsza, gdy odsłonię fragmenty następnych wybranych zdarzeń Pyrkonu.
Przelotne opinie. Wprawdzie z wypowiedzi napotkanych studentów: Eweliny, Ewy i Jakuba wynikałoby, że decyzja przeniesienia tegorocznego festiwalu do MTP rozbiła jego integracyjny charakter, wprowadzając posmak biznesowego stylu, nie tworzący takiej atmosfery w pawilonach targowych, jakiej zasmakowali w starym siedlisku, lecz uznali ten wybór i gotowi byli po „aklimatyzacji” poszukiwać swoich fascynacji, zachwalając wspólnotę w pasjach. Ewelina sporo uwag na temat poziomu imprez, w tym ma bardzo wyszlifowane oczekiwania wobec prezentacji literackich. Spodobałoby się jej coś na kształt prelekcji, z dyskusją − z udziałem literatów.
Od gromady pogodnych uczestników dowiaduję się, że jest również oblegany przez miłośników śpiewu − świetny salon karaoke, a i że można pobyć na biesiadowaniu gitarowym jako swoistej formie towarzyskiej bliskości. (Wiele tych organizatorskich przedsięwzięć trzeba wyszukać w labiryncie sal). Zachęcają mnie do tylu atrakcji, a zegary niemiłosierne.
Ze strategią na planetach. Ogromna sala nr 5 w pawilonie 8a, mnóstwo stolików. Trochę późno, lecz i pewnie dlatego pustawo. Za to na stolikach całe zestawy obiektów z różnych planet, różnych barw, kształtów. Także i inne, bardziej swojskie – tu gracze mają zadania związane z systemem odwzorowania II wojny światowej.
W tych grach obowiązują systemy, to cała grupa różnych gier − odwzorowania fantastyki na podstawie trylogii Tolkiena „Władcy pierścieni”. Odbywają się liczne turnieje, mistrzostwa Polski WARHAMMER WOK. Kto to hobby uprawia, wie, jaką moc mają emocje intelektualnej rywalizacji, jak bardzo wiele satysfakcji niesie zwycięstwo w strategiach, taktykach, wymagających sporego wysiłku.
„Celem jest zwycięstwo, ale istotą jest zabawa”. Słowa śródtytułu pochodzą z ust wielokrotnego mistrza Europy w tej dziedzinie, Anglika, którego nazwiska nie udało mi się ustalić, podobnie jak moim informatorom, lecz to zasada tak już oczywista w świecie tych hobbystów. Próbując ogarnąć całą scenerię i rozpoznać tematykę, nieco wiedzy zasięgnęłam od znawców: Michała Jendraszka, licealisty, i Pawła Szymkowiaka – animatora sceny turniejowej, studenta II roku Wydziału Prawa i Administracji UAM.
W Poznaniu turnieje pozafestiwalowe organizują także trzy sklepy hobbystyczne: „Cube”, „Wilczek” i „Barel”. Organizacyjnie miłośnicy tych gier skupiają się w klubach” Strefa zero”, „Sztab”. To hobby dla wielu, pudełko modeli kosztuje od 80 zł, zatem nie jest niedostępne, a że jednak głód rośnie w miarę jedzenia, wymaga nieco środków. Gracze starają się poznać wiele gier. Niektórzy opanowują wybrane. − Wszystkie te systemy są jednak otwarte na ludzi − mówi pan Paweł.
Hazard intelektualny i UfoBajkoLudek, tak nazwałam tę filcowa istotkę z kocimi oczami. Przy pierwszym stoisku zastałam sporą grupę pochylonych nad ofertową ekspozycją, z której akurat mnie spodobała się maskotka.
Obejrzałam całe mnóstwo różności: kostek, ludzików, gier stojących w gablotach. Przy drugim stoisku – nie tylko gry w pudełkach i gadżety, kostki, lecz i stolik z graczami. A na nim − makieta z obiektami − gra przed „burzą mózgów”, która sprawi, że uzyska ona nazwę − kobiety, według założeń. Na razie jest opatrzona nazwą angielską. Tą grą zajął się Paweł Burzykowski, a ściślej − jej dystrybucją. Stworzył ciekawą krainę biznesu: sklepy – miejsca dostępu do obiektów „hazardu intelektualnego”, jak sama to określiłam, z centralą w Warszawie pod szyldem LocWorks − Play-Adapt-Disseminate.
A sama gra jest oparta o tak ciekawe założenia taktyczne i strategiczne, że doprawdy – skusiłabym się na parogodzinny pojedynek. Pragnąc nią zaciekawić, jej atuty pozostawiam jako asa w rękawie.
Graczy: Tomka, Mateusza i Alinę wraz z szefem stoiska Pawłem Burzykowskim, skupionych na myśleniu, jak zdobywać ciekawe cele − upamiętniłam magicznym okiem.
Barbara Karlik śpiewa poezję, grając na XVI-wiecznej harfie. W auli niemal większość miejsc zajęta. Cudowne tony harfy. „Szarpanej tradycyjnie paznokciami” – mówi Barbara Karlik, zartobliwie objaśniając technikę wydobywania tej zjawiskowej muzyki z instrumentu mającego swój pokaźny kalendarz dziejów. Poetka ze swobodą śpiewa swoje wiersze. To uczta w skupieniu, bardzo łagodna, kojąca, refleksyjna. A tematy wcześniejsze to piosenki z filmów fantastyki, znane wielu tu bywalcom. Gdy po występie króciuteńko rozmawiamy ze sobą, pani Barbara szybciutko zaprasza mnie do swoich pieleszy poza Poznaniem, ucieszona atmosferą, ale i zmęczona już…
Tekst i fot.: Stefania Pruszyńska