Wczorajsza debata w Sejmie przed głosowaniem nad referendum emerytalnym odsłoniła ostre już dwie różne optyki: PiS i PO z PSL. Podano nam „obiad” na dwóch talerzach: jednym programowym, rządowym na „Nie”, drugim: opozycyjnym: na „Tak” dla tej inicjatywy NSZZ „Solidarność”. I potrawę tę wyniesiono na tarczy. Referendum nie będzie!
Budząca w Polsce wiele emocji, i nadziei także, rządowa reforma emerytalna, według której ma nastąpić zrównanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn do 67 lat, nie zostanie poddana ocenie wyborców, co byłoby również wskaźnikiem poparcia dla obecnej ekipy rządowej. Na pocieszenie pozostaje jednak to, że nie ponieśliśmy kosztów tej inicjatywy.
Wielu Polaków już się biedzi w obecnych ramach systemu ubezpieczeń emerytalnych i rentowych. Wielu bardzo poważnie się obawia, że gdy trzeba będzie osobie 67-letniej konkurować z młodymi, w nowych realiach organizacji gospodarki, wymaganiami innymi – będzie ona zmuszona i inni z pokolenia przedemerytalnego stanąć w kolejce po zasiłek dla bezrobotnych albo po rentę czy też po pracę poniżej kwalifikacji – podrzędną, jakąkolwiek… Pokolenia, które jeszcze czują na plecach ciężką rękę komunizmu, zmian i przekształceń własnościowych, uwłaszczeniowych, a i mający w swoich życiorysach przepadek majątków po wojnie („inwestorzy” w nową Polskę – własnymi majątkami, za zasługą m.in. dewaluacji), a zwłaszcza w pamięci ciężary kosztów przemian demokratycznych, nie tylko materialnych, walki w opozycji – mają prawo patrzeć na scenę rządową i polityczną z wielkim ściśnięciem serca. Mają prawo – ponieśli wiele wysiłku i strat w budowę nowych realiów z myślą o młodszych pokoleniach. Szczególnie – jak się okazuje – mają prawo do bardzo wstrzemięźliwego optymizmu – wobec poczucia niesprawiedliwości, gdy portfele egzystencji skazują ich na ledwo życie.
Wczorajsza debata odsłoniła silniej dwie skrajności w optyce obu formacji, lecz to za mało. Wczorajsza debata odsłoniła silniej dwie skrajności w optyce obu formacji nie tylko w sprawie reformy emerytalnej czy polityki społecznej, ale też wskazała wiele ich słabości. Wizja zmian, wola oddania jej w pole manewru wykonawczego demiurgom ekonomii, hasła ocenne albo argumentacja patriotyczno-narodowa – to za mało dla pewności widza emerytalno-rentowego (obecnego i przyszłego), który ogłupiony perorami i obezwładniony własną egzystencją (kryzys odczuwa silniej osoba niezamożna), poznaną praktyką przeliczeniową (zrozumiałą najczęściej tylko dla znawców) swojego świadczenia (zwanego potocznie stypendium ZUS-owskim), jest poddany praniu mózgu. I ma prawo zapytać, co się stało z wieloma różnymi składnikami majątku narodowego, który współtworzył w czasach innego porządku (?) społeczno-politycznego i ekonomicznego. Ma prawo wiedzieć każdy, chciałby wiedzieć na pewno, czy pragmatyzm ekonomiczny i taka wola rządu mają realne szanse. Takie reakcje niedowierzania i poczucia niepewności po tej debacie nikogo nie zdziwią.
Argument demograficzny, starzejącego się społeczeństwa – ma wagę i każdy kolejny rząd będzie miał coraz większe wyzwania, aby sprostać temu nie tylko w sferze ubezpieczeń społecznych, lecz także w polityce społecznej, która oby nie rozrastała się biurokracją i formalizmami, lecz wnosiłaby odpowiedzi na potrzeby faktyczne, realizacje pomocy etc. To temat współbrzmiący z systemem ubezpieczeń społecznych. Na ile już ważny i pozostawiony także sporej aktywności setek fundacji, organizacji z wolontariuszami – widać po akcjach, w których przede wszystkim gra dobra wola wielu.
A oto wypowiedzi z tej debaty sejmowej przed głosowaniem nad referendum emerytalnym.
Jarosław Kaczyński: „Nie musimy żyć w dalszym ciągu w systemie postkomunistycznym, w systemie w istocie postkolonialnym. Możemy ten system odrzucić. Możemy także wyeliminować jego przedstawicieli. Trzeba tylko zmienić władzę. Trzeba troszkę się przyjrzeć różnego rodzaju życiorysom i wyciągnąć z nich wnioski”. „Jesteśmy za zmianą tego systemu, bo to jest system skrajnie nieefektywny, zabijający wręcz naród, system po prostu antynarodowy, system, który przynosi korzyści wąskiej grupie, zresztą na ogół spod ciemnej gwiazdy i różnego rodzaju czynnikom zewnętrznym”. „System dożywa już swoich dni”. „Rzeczywistym adresatem podwyższenia wieku emerytalnego są rynki, czyli po prosu spekulanci”. „To oni muszą otrzymać sygnał, że w Polsce jest po staremu, że Polskę dalej można doić”…
Premier Donald Tusk zaś stwierdzał: „Trzeba mieć dużo wyobraźni i dużo odpowiedzialności, żeby podejmować decyzje w imię solidarności pokoleniowej, myśląc o tych, którzy w momencie, kiedy podejmą pracę, nie będą w stanie dzielić się taką częścią swojego zarobku, żeby utrzymać rosnącą armię ludzi w wieku emerytalnym”. „Przygotowujemy projekt, którego skutki rozłożone są na prawie 30 lat, jeśli chodzi o dochodzenie do punktu końcowego, jakim jest zrównanie wieku emerytalnego. To jest świadectwo, że staramy się projektować element tego systemu nie pod bieżący interes polityczny, tylko z założeniem, że podejmujemy bardzo poważne ryzyko polityczne, w duchu odpowiedzialności za pokolenie, które będzie przechodziło na emeryturę za 30 lat”. „Ta reforma czy ta zmiana, jak wolą niektórzy, nie da gwarancji bajecznie wysokich emerytur, jest zaledwie wstępem, zaledwie krokiem na rzecz zagwarantowania emerytur w ogóle dziś i w przyszłości”. „Istotą tej ustawy jest umożliwienie wypłacania emerytur na poziomie, który umożliwia przeżycie”. „Nikt nie podnosi ręki na renty”. „Emerytury częściowe nie znoszą systemu rentowego. Nie wmawiajcie ludziom, że ktoś, kto nie jest zdolny do pracy z powodu utraty zdrowia, zostanie bez środków do życia, bo to jest kłamstwo”. „My naprawdę poważnie potraktowaliśmy ludzi. Kiedy rozmawiamy o przyszłych emeryturach, idę do ludzi, żeby ich słuchać, a nie, żeby ich mobilizować do krzyku − to jest zasadnicza różnica między nami”. „Dajcie wy też spokój Solidarności. Niech każdy zajmie się swoją robotą. To są związki zawodowe, a wy jesteście partiami politycznymi”.
Zaskoczył swoimi wypowiedziami poseł PO Dariusz Rosati, który propozycję NSZZ „Solidarność” dotyczącą referendum uznał za polityczną manipulację i wniosek ten ocenił: „jest w najwyższym stopniu szkodliwy dla państwa polskiego, ponieważ grozi załamaniem finansów publicznych i wieloletnią stagnacją gospodarczą”. „Wniosek o przeprowadzanie referendum jest nie do przyjęcia ze względów społecznych, ponieważ spowodowałby drastyczne obniżenie poziomu życia wszystkich grup społecznych − w tym zwłaszcza przyszłych emerytów”. „Gdyby ten projekt przeszedł w wersji zaproponowanej i zyskał poparcie ponad 50 proc. Polaków, mielibyśmy receptę na katastrofę finansową państwa” – mówił.
Co znaczy optyka „solidarności pokoleniowej”, na którą się powołuje premier? „Żeby utrzymać rosnącą armię ludzi w wieku emerytalnym”. Brzmi to demagogicznie i nie niesie w sobie tonu szacunku dla starszych pokoleń. A może ugniatać duszę. Świadomość górująca i dominująca to przecież taka, że każdy pracujący wpłaca składki ZUS, odprowadzane są one przez pracodawców i konsekwentnie egzekwowane w przypadku niewpłacenia ich. Obliczone przez odpowiedzialnych za system, waloryzowane etc. To świadomość: „wypracowałem sobie emeryturę”… „a i tak nie rozumiem tych wszystkich rozliczeń, podawanych starannie w dokumentach dosyłanych z ZUS”…
Pierwsze referendum emerytalne upadło w Sejmie. Czy będą podejmowane kolejne inicjatywy? To pytanie jest zasadne, bowiem poparcie dla referendum z inicjatywy NSZZ „Solidarność” swymi podpisami potwierdziło 2 miliony Polaków. Dla nich głosowanie piątkowe w Sejmie z decyzją na „Nie” nie jest łatwe do przyjęcia.
A projekt rządowy nowej ustawy emerytalnej? Sam projekt rządowy nowej ustawy emerytalnej dotyczy dalszej perspektywy i jest w tzw. toku, co oznacza niewiadomą czasową. Pozostają w mocy dotychczasowe zasady wyliczania emerytur i rent − warto to dodać, aby osobom zainteresowanym, a zdezorientowanym błędnymi publikacjami i interpretacjami niektórych dziennikarzy, dopomóc w uzyskaniu jasności obrazu sytuacji.
Stefania Pruszyńska