
Spotkanie autorskie Jerzego Grupińskiego w Pracowni-Muzeum im. J.I. Kraszewskiego w Poznaniu, 3.12.2025. Na fot.: prof. Tomasz Mizerkiewicz i Jerzy Grupiński. Fot. Krzysztof Szymoniak

Spotkanie autorskie Jerzego Grupińskiego 3.12.2025. Na fot.: prof. Tomasz Mizerkiewicz, Jerzy Grupiński, dr Alicja Przybyszewska. Fot.: Krzysztof Szymoniak

Spotkanie autorskie Jerzego Grupińskiego 3.12.2025. Na fot. m.in.: (na pierwszym planie): prof. Edward Balcerzan, obok − Sławomira Sobkowska-Marczyńska, (na drugim planie z brzegu): Andrzej Wilowski… Fot.: Krzysztof Szymoniak

Spotkanie autorskie Jerzego Grupińskiego w Pracowni-Muzeum im. J.I. Kraszewskiego w Poznaniu, 3.12.2025. Na fot. m.in.: (na pierwszym planie) Barbara Stawicka Pirecka, (w drugim rzędzie od środka): Danuta Dachtera i Anna Kokot-Nowak. Fot. Krzysztof Szymoniak

Spotkanie autorskie Jerzego Grupińskiego w Pracowni-Muzeum im. J.I. Kraszewskiego w Poznaniu, 3.12.2025. Na fot.: prof. Tomasz Mizerkiewicz i Jerzy Grupiński. Fot. Krzysztof Szymoniak
Kąśliwe nieco (acz dobroduszne) ploteczki, sytuacyjne anegdotki, chwytliwe dykteryjki o „znanych na mieście” lokalnych poetach i wszelkiej maści poznańskich twórcach – takich oto towarzyskich cymesów konwersacyjnych nie mogło przecież zabraknąć podczas spotkania autorskiego Jerzego Grupińskiego – poety, krytyka literackiego, animatora kultury, wydawcy oraz redaktora, zasłużonego dla środowiska literackiego Poznania i Wielkopolski.
Owo wydarzenie, promujące nowo wydaną, dziewiętnastą już książkę w dorobku twórcy, odbyło się 3 grudnia 2025 roku w Domu Literatury Pracowni-Muzeum J.I. Kraszewskiego Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. Uczestniczyła w nim licznie zgromadzona publiczność, w tym także zaprzyjaźnieni z poetą literaci i kadra uczelniana (na spotkaniu pojawił się między innymi prof. Edward Balcerzan – teoretyk literatury, krytyk literacki, tłumacz, poeta i prozaik). Spotkanie tradycyjnie już otworzyła dr Alicja Przybyszewska – kierownik Ośrodka Dokumentacji Wielkopolskiego Środowiska Literackiego. Jak zawsze brał w nim udział także Krzysztof Klupp, kierownik Pracowni-Muzeum J.I. Kraszewskiego.
Ksiądz, filatelista, archeolog czy…
Podczas dwugodzinnego spotkania Jerzy Grupiński umiejętnie „odpytywany” przez literaturoznawcę – prof. Tomasza Mizerkiewicza – nie tylko opowiadał o tomiku „Epiki towarzyskie i kilka wierszy osobistych”, ale także sięgnął do interesujących wątków swojego biogramu. Dzięki temu ci spośród publiczności, którzy nie znali wszystkich tajemnic bogatego losu poety (pomieszczonych między innymi w jego książce autobiograficzno-prozatorskiej, noszącej tytuł „Chleb od zająca”), zdołali dowiedzieć się choćby o tym, że miast poetą Jerzy Grupiński mógł zostać… księdzem, posiadającym dodatkowo umiejętność gry na skrzypcach (sic!). Znajdujemy bowiem w jego biogramie krótki pobyt w niższym seminarium franciszkanów przy klasztorze w Jarocinie (gdzie nauczał niezwykły zakonnik, ojciec Anzelm Franciszek Czyż).
Jak wyznał szczerze poeta, przede wszystkim owo wieloletnie doświadczenie ministranckie okresu dzieciństwa i wczesnej młodości, będące pełną zaangażowania służbą przy ołtarzu, odcisnęło na nim niezatarte piętno. Pewnie i dlatego duchowość wciąż jest dla niego niezwykle ważna, a mistyka (w różnej formie i odmiennie odczytywana) od lat konstruuje tkankę jego wierszy. Zresztą dziecięca religijność znakomicie wpłynęła na jego pamięć – autor po dziś dzień zna całość łacińskich tekstów wchodzących w skład tak zwanej ministrantury. Czyli i dzisiaj jeszcze mógłby służyć do mszy odprawianej po łacinie!
Wielka to trudność urodzić się w rodzinie rzemieślniczej, w której każdy ima się porządnego, solidnego zawodu, mogącego przynieść pewny zarobek. Pisanina, płoche rozrywki ducha i ciała? A kysz! Apage, Satanas! Ksiądz to też dobra życiowa rola, jeśli taka wola Opatrzności. Cóż, jednak nie wyszło (o zgrozo, zawiódł rodzinne oczekiwania!). Mając świadomość tego wszystkiego mały Jurek już w młodości miał przygotowane alternatywne plany działania (czyli „wersję B” egzystencji), na wypadek gdyby… życie zrobiło mu jakiegoś psikusa i nie mógł realizować pierwotnych planów edukacyjnych, a potem zawodowych.
Umyślił sobie to i owo… Miał pomysły. Jak wyjawił poznańskiej publiczności, równie dobrze mógłby zostać także filatelistą, a może nawet ewentualnie odnaleźć w sobie zagubione na pierwszy rzut oka „geny rzemieślnicze”, by pomagać ojcu w warsztacie stolarskim (ojciec szybko jednak odkrył, że syn z innej ulepiony jest materii, ręce jego za słabe, dłonie za delikatne… nie nada się)? Gdyby i te plany nie wypaliły – byłby gotów podjąć się pracy archeologa (koniecznie mając za sąsiadkę drogą sercu – ukochaną Wartę). Ostatecznie zarzucił jednak i ten pomysł. Wiedział bowiem doskonale, że archeologów potocznie nazywano także „kopaczami”. Cóż, tak się pechowo złożyło, iż tym zaś przydomkiem w jego rodzinnych stronach określano… grabarzy. A akurat „kariery” cmentarnego kopidoła Grupiński nie planował jednak rozpocząć…
Jerzy Grupiński ostatecznie nie został ani księdzem, ani archeologiem (ani słynnym szermierzem, bo i z fechtunku pobierał nauki), ale cenionym w środowisku poetą, dla którego pisanie stało się wręcz rodzajem „funkcji życiowej”, czymś niezwykle intymnym i organicznym. Jak zanotował w wierszu „Ars poetica” (w tomiku „Sposób na motyle”) – pisanie wierszy to wręcz sprzedawanie swoich wnętrzności. Jest ono trwale zrośnięte z jego psychiką i to tak silnie, że nie wyobraża sobie siebie brutalnie odseparowanego od twórczości.
Co dzień tworzy nowe zapiski, robi notatki, nadal co jakiś czas pojawiają się więc kolejne wiersze. Jak zapowiada, powoli dojrzewa już w nim pomysł na kolejną książkę. Jeszcze nie chce zdradzić szczegółów, więc możemy tylko dywagować… Teksty wierszem, prozą? Przyszłość pokaże. Jedno jest jednak pewne: będzie to już 20. książka autorstwa Jerzego Grupińskiego.
Za kulisami – czyli tajemnice warsztatu
Jako że wśród publiczności wielu było takich, którzy sami układają własne strofy, czasami nawet parając się i dłuższymi tekstami pisanymi prozą, uczestnicy spotkania poznać chcieli najbardziej tajne arkana warsztatu zacnego gościa Domu Literatury. Srodze się jednak zawiedli, bo – jak wie każdy, kto już osiągnął w jakiejś dziedzinie wymierne sukcesy – najważniejsza, w opinii autora (prócz krzty talentu) okazuje się być regularna, codzienna praca twórcza. Słuchanie wewnętrznego imperatywu. On to każe Grupińskiemu – już od kilkudziesięciu lat – nie tylko stale „ryć” lirycznym pomyślunkiem w słowie, ale także (od ponad 50 lat) zachęcać do tego innych. Nie tylko będąc niestrudzonym opiekunem Klubu Literackiego, ale także – jak powiedział prof. Tomasz Mizerkiewicz, niestrudzonym animatorem kulturalnym, czyli w praktyce między innymi „wymyślaczem” różnych konkursów poetyckich. Przykłady? Proszę Bardzo! Jerzy Grupiński jest między innymi inicjatorem Ogólnopolskich Konkursów Wierszy „O Laur Klemensa Janickiego”, „Zielone Pióra”, „Młode Pióra” oraz „Pierścień Dąbrówki”.
Poeta więc od dziesięcioleci tworzy wytrwale przestrzeń spotkań, animuje zdarzenia literackie, łączy ze sobą twórców uznanych z twórcami początkującymi. Od początku swojej działalności literackiej zdaje się być pozbawiony słynnego, mitycznego pierwiastka artystycznego egoizmu, gromadząc wokół siebie ludzi w każdym wieku, bez względu na ich wykształcenie i wykonywany zawód. Zespala ich wszystkich jedno: czują w sobie potrzebę wyrażania się poprzez słowo, będące czymś więcej niż zwyczajnym zapisem poszczególnych liter.
Profesor Tomasz Mizerkiewicz pokusił się wręcz o nazwanie Grupińskiego „poetą towarzyskim” (termin ten odnosi się do osoby, gestu, spotkania z drugą osobą). Trudno się z tym określeniem nie zgodzić, myśląc o postaci poznańskiego poety, bo to on jest od lat tym, który środowisko scala i umiejętnie integruje, czyli właśnie często po prostu tworzy. Mimo że sam uważa się za człowieka dość „sztywnego” towarzysko, potrzebującego wysokowartościowego czasu spędzonego w bliskości osoby, przed którą mógłby potem ewentualnie się duchowo otworzyć. Ciągłe spotykanie więc kolejnych osób uznać możemy u Jerzego Grupińskiego za rodzaj „ćwiczeń z interakcji”, którym zawzięcie poddaje swoją psychikę. A czyni to niezwykle skutecznie!
Dzięki właśnie tego typu „ćwiczeniom z interakcji” poeta poznał mnóstwo nietuzinkowych person. O wielu z nich przeczytać można właśnie w najnowszych „Epikach…”. Ale zanim znów damy się oczarować kolejnym anegdotom, powiastkom i dykteryjkom przywoływanym na kartach nowej książki poety, warto przyjrzeć się uważnie także szacie graficznej wspomnianego tomiku.
Plakat Wyrwy-Krzyżańskiego i ekslibrisy
Głęboka czerwień, czarną kreską wyrysowane twarze… Przy tworzeniu okładki wykorzystany został afisz autorstwa Tadeusza Wyrwy-Krzyżańskiego, przygotowany na II Ogólnopolski Mityng Poetów i Krytyków (Poznań 1997). W prawym, górnym rogu rzuca się w oczy naszkicowany wiernie miniaturowy portrecik Jerzego Grupińskiego (choć to sama głowa), a wokół niego tłoczą się i inne osobistości poznańskiego środowiska literackiego. Choć starsi czytelnicy bez trudu rozpoznają większość fizjonomii, młodzi mogą mieć z tym pewien problem. Stąd znakomitym pomysłem wydaje się pomieszczony w aneksie wykaz i dokładny opis położenia wszystkich, umieszczonych na okładce-plakacie twarzy. Dzięki niemu dowiedzieć się możemy, że są na niej uwiecznione takie oto persony: Jerzy Szatkowski, Ryszard Milczewski-Bruno, Stanisław Barańczak, Wincenty Różański, Maciej Porzycki, Tomasz Felmann, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Krzysztof Gołębiewski, Irena Szczelągiewicz-Ellenikos, Stanisław W. Piskor, Edward Stachura, Andrzej Babiński, Andrzej Ogrodowczyk, Marek Kośmider, Katarzyna Michalewska, Edward Balcerzan, Barbara Lempka, Kazimierz Rafalik, Barbara Stawicka, Marek Obarski, Grażyna Banaszkiewicz, Andrzej Mendyk, Tadeusz Wyrwa-Krzyżański, Edward Popławski, Włodzimierz Marczewski.
W tomiku poetyckim znajdują się także interesujące graficznie ekslibrisy, wykonane przez zaprzyjaźnionych z autorem twórców: Jerzego Piotrowicza (akwaforta, 1980), Zbigniewa Ikonę-Kresowatego (rysunek 1998), Tadeusza Wyrwę-Krzyżańskiego (rysunek, 1996), Jana W. Malika (grafika, 2025).
Jak przeczytać można na skrzydełku okładki: „Jerzego Grupińskiego »Epiki towarzyskie i kilka wierszy osobistych« nawiązują do wydanego w roku 1994 »Protokołu towarzyskiego« (Stowarzyszenie Pisarzy Polskich, Oddział w Poznaniu) i kreślą poetyckim piórem sylwetki i anegdoty środowiska. Autor od ponad 50 lat prowadzi Klub Literacki; od 1970 r. do 2005 r. w poznańskim Zamku (zwanym onegdaj Pałacem Kultury), a od roku 2006 w Piątkowskim Centrum Kultury »Dąbrówka« Poznańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Redaguje zbliżający się do setki numerów kwartalnik literacki »Protokół Kulturalny«. Przed »Epikami…« wydał w roku 2022 opowieść autobiograficzną »Chleb od zająca« (…)”.
A imię jego… 40
Na tomik „Epiki towarzyskie i kilka wierszy osobistych” (Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 2025) składa się 40 wierszy, pomieszczonych w dwóch rozdziałach. Pierwszy z nich opatrzony został tytułem „Pada śnieg” (tu znajdują się przede wszystkim wiersze „rozlewne”, czyli narracyjne), a drugi nosi nazwę „Wiersze samotne” (więcej tu wierszy krótszych, skondensowanych).
Zatem śnieg… Pomyślmy, każdy płatek śniegu jest inny, a jakże krótkie jest jego trwanie: pojawia się i wkrótce znika, podlegając nieubłaganym prawom przyrody. Losu podobnego do płatków śniegu zdają się doświadczać postacie z wierszy pierwszego rozdziału. To głównie słynni poeci, malarze, słowem – artyści, którzy pojawili się na drodze życia Jerzego Grupińskiego. Część z nich to osoby, które powiązane były z prowadzonym przez autora Klubem Literackim (początkowo w Centrum Kultury „Zamek”, a potem także na Piątkowie). Wśród tłumu nazwisk wyłowić można na przykład Marka Kośmidra, Stanisława Barańczaka, Ryszarda Krynickiego, Tomasza Wincentego Rzepę, Tomasza Rębacza. Lista nazwisk zdaje się nie mieć końca.
Jednak całość nowo wydanego tomiku otwierają inne wiersze, powiązane z wieloletnim miejscem zamieszkania poety, czyli Wildą. To oczywiście „Epiki wildeckie”. Jerzy Grupiński na prośbę prof. Tadeusza Mizerkiewicza przeczytał fragmenty owych wersów, dzięki czemu choć przez chwilę mogliśmy poczuć się mieszkańcami tej właśnie dzielnicy Poznania. Powędrować po jej zaułkach, zajrzeć na tamtejszy rynek miejski, a za pomocą „wehikułu czasu z słów” – zasiąść w dawnym salonie na parterze Marka Słomiaka, wstąpić do sutereny Macieja Ryfy, a nawet zerknąć ciekawskim okiem na „Latawców i Balcerzanów gniazda”, uskakując z drogi, na której biała „lambretta” Jerzego Miliana – „tnie gęste powietrze Wildy”. Gdzieś tam i słynny Parno*, „król Romów”, gdzieś tam „(…) spod pędzla Jerzego Piotrowicza / wzdyma rwie się bruk naszej młodości / I żółty Anioł Wildy wciąż / prostuje skrzydła i otwiera usta”.
Wilda to dla poety teren z miejscami dziwnymi, pełen tajemniczych budynków, nietypowych kształtów drzew. To tam dojrzeć można uszkodzone rzeźby, niezwykle oryginalną architekturę. Wszystko to potrafi osaczać w pewien sposób wyobraźnię, inspirować do pisania. Nie wiadomo więc, jak i kiedy trafia także do materii wierszy.
Druga część książki Jerzego Grupińskiego, czyli rozdział o nazwie „Wiersze samotne” – to, jak się można łatwo domyślić, tytułowe „wiersze osobiste”. Często „z serca i wątroby pisane” (utwór „Pisane-niechciane”). Powiązane z przeżytymi przez poetę wydarzeniami, spotkanymi ludźmi. Tym, co twórcę dotknęło mocno, czasami boleśnie, bo aż do kości. Wyzwoliło pewne pokłady przemyśleń, uruchomiło pióro.
Warto także dodać, że w tomiku nie brakuje nazwisk zaprzyjaźnionych z autorem osób (przyjaciół, znajomych), którym Jerzy Grupiński dedykuje poszczególne wiersze. Wśród nich między innymi: Łucja Danielewska, Norbert Skupniewicz, Tadeusz Stirmer, Krzysztof Kuczkowski, Jerzy B. Zimny, Marek Obarski, „koledzy z sekcji szermierczej poznańskiego AZS”, Michał i Piotr Grupiński, Jola i Stanisław Szwarc, Małgosia Halber. Oto żywi i martwi, ale wszyscy jednako nieśmiertelni, bo decyzją poety na zawsze utrwaleni w tekście. Sylwetki ich zamrożone w słowie…
Wiersze biograficznie wędrujące
Jak zauważył prof. Tomasz Mizerkiewicz, część tekstów zamieszczonych na kartach „Epik…” to tak zwane „wiersze wędrujące”. Czyli takie, które czytelnik miał już szansę poznać w poprzednich tomikach 87-letniego poety. Podobne zjawisko „wierszy wędrujących” zauważyć można zresztą choćby u Tadeusza Różewicza, który również lubił regularnie powracać do pewnych tekstów.
Skąd jednak u Grupińskiego takie wieloletnie przywiązanie do niektórych wierszy, ich zawzięta powtarzalność? Nie brakuje przecież artystów, którzy stosują zasadę „gołej ziemi”, czyli: nowy tomik poetycki = nowe teksty. Bohater spotkania wyjaśnił, że przede wszystkim stara się, zgodnie zresztą z zaleceniami poetki Ewy Najwer, nie poprawiać swoich wierszy. Chyba że jest to znak interpunkcyjny, czyli jakiś drobiazg. Owszem, decyduje się przedrukowywać w książkach ulubione wiersze, ale to dlatego, że traktuje je jako immanentną część swojej biografii, zatrzymany w słowach ważny dla niego obraz (ludzi, sytuacji, rozmów, miejsc).
Te powtarzane uparcie wiersze stanowią „ciągłość jego świadomości”. Są one tak naprawdę… nim samym, są więc sprawą jego tożsamości. Umieszcza je oczywiście wciąż w innych kontekstach (jak zresztą twierdzi, wiersz w nowej konstelacji utworów zaczyna z nimi intensywnie „gadać”), akceptując ich powtarzalność. Towarzyszą mu wiernie przez całe lata, jak starzy druhowie. Asystują w życiowej pielgrzymce od daty narodzin do daty…
Jednym z nich jest na przykład wiersz „Historia o chłopcu” czy poemat „Odsiecz”.
Babiński w ciągłym wspomnieniu
A właśnie, wiersz „Odsiecz”! Skoro do mojego tekstu „z odsieczą” przychodzi ślepy los, nie wiadomo gdzie trafi końcem miecza… Gdyby założyć, że nawet tak doświadczonego poetę‚ jakim jest Jerzy Grupiński, podgryzał podczas spotkania w Domu Literatury „robal tremy”, to musimy uznać, że właśnie z odsieczą, z realną pomocą i wsparciem, przyszedł inny autor – Andrzej Babiński. Grupiński przywoływał bowiem jego postać nieustannie, przytaczając związane z nim anegdoty i scenki sytuacyjne z dawnych spotkań literackich, odbywających się jeszcze w Pałacu Kultury (obecnie Centrum Kultury „Zamek” w Poznaniu). Chwilami można wręcz było odnieść wrażenie, iż publiczność uczestniczy w spotkaniu autorskim z duchem… Babińskiego. Pojawił się i Babiński we wspomnianym już wierszu „Odsiecz”:
13 grudnia 1982
zebraliśmy się w salonie ZLP
Noskowskiego 24
Punkt jak nigdy punktualnie
Szafy zalepione paskami papieru
Czujne oczy pieczątek
i worki worki
Aż tyle darów zza granic
od ojców dominikanów
(…)
Było dużo butów na prawą nogę
i skarpet na lewą
(…)
Najlepiej na tym wyszedł
Andrzej Babiński
znalazł w hałdzie przypadkiem
swój własny płaszcz
i poszedł w nim do domu.
Z opowieści gościa spotkania (ustalmy, że jednak oficjalnie owym gościem był Jerzy Grupiński, a nie Babiński) – barwny ekscentryk podczas jednej z imprez polecił poetce Helenie G. zaprzestać… czytania własnych wierszy (!). Zaraz też zaczął jednak głośno prezentować… własne. Nie było łatwo ich wysłuchać, a potem zrozumieć, bo braki w uzębieniu zniekształcały jego wymowę. Jak uznał Grupiński, kontrowersyjny poeta w zasadzie zwykle swoje wiersze nie tyle czytał, co cieleśnie „tańczył”.
Kultowa anegdota? Proszę bardzo! Ponoć podczas jednej z imprez w Pałacu Kultury Babiński podszedł do stolika, wyjął różę tkwiącą w wazonie, wypił z wazonu wodę, a w chwilę potem – z kwiatem w zębach i swoimi „akolitami” – wyszedł demonstracyjnie z sali. Zrobił tym na wszystkich piorunujące wrażenie i o to mu właśnie chodziło. W tamtych czasach wciąż więc Jerzy Grupiński miał dylemat: z jednej strony chciał, by Babiński uczestniczył w klubowych i pałacowych imprezach, bo ubarwiał spotkania, przyciągał publiczność, a z drugiej – czasami wolał go jednak wśród uczestników czy widzów nie oglądać, bo potrafił „rozwalić” harmonogram praktycznie każdego wydarzenia.
Publiczność usłyszała także i inną anegdotę… Babiński, cóż, nie przepadał za Stanisławem Barańczakiem. Najwyraźniej miał mu za złe, że gdy ten pracował w składzie redakcji miesięcznika „Nurt”, zdarzyło mu się odrzucić jego wiersze. Odmowa druku przybrała postać listu. Owa korespondencja „poetyckiego decydenta” przygotowana została odręcznie, czyli jego charakterystycznym, bardzo drobnym pismem. Zawiedziony decyzją odmowną, Babiński zdecydował się na swego rodzaju analizę grafologiczną owych zapisków, porównując je złośliwie do pewnych insektów: „Jakby wesz po papierze chodziła!”.
Epitafium przełamane wierszem wigilijnym
Jerzy Grupiński – zdaniem prof. Tomasza Mizerkiewicza – jest w wielu swoich wierszach niezwykle delikatny, poetycko czuły. Potrafi się nawet… martwić losem odrzuconych wierszy. Tak, poeta przyznał, że wynika to z faktu, iż silnie identyfikuje się z napisanymi przez siebie tekstami. Osobisty wiersz bywa niczym jego własne ciało. Chyba inni twórcy czują podobnie? Gdy więc jakiś redaktor-decydent nie pozna się na kunszcie danego artysty, ten może to odczuwać jako zamach na jego własny organizm. Czuć ból tak intensywny, jakby „wyrywano mu wątrobę”.
Tu znów poeta przywołał postać Andrzeja Babińskiego i dotyczące go anegdoty (jedną związaną z jego narzeczoną, nazywaną w środowisku literatów „kadrową”, która jednak nigdy nie została jego żoną). Opowiedział także o pewnym znalezisku antykwarycznym poety Stanisława Szwarca, który przypadkowo wszedł w posiadanie koperty adresowanej przez Babińskiego do niejakiej pani Grażyny. W środku zaś – wydruki przepisanych na maszynie tekstów poety oraz najbardziej nieprzyzwoity (zdaniem Grupińskiego) fragment słynnych „Pieśni Maldorora” Comte de Lautreamonta. Jak obiecał Jerzy Grupiński, już wkrótce znalezisko zostanie ostatecznie przekazane w posiadanie Domu Literatury.
W czasie imprezy literackiej wspomniana została również postać Tomasza Rębacza, jednego z nieżyjących już uczestników spotkań Klubu Literackiego. Był on poetą i prozaikiem, a poza tym znakomicie grał w szachy (Jerzy Grupiński sprawdził to zresztą wielokrotnie osobiście – wprost na planszy, w towarzystwie pionów). Wizualnie wyróżniał go zaś noszony stylowy melonik. Po pogrzebie poznańscy literaci zostawili więc na jego grobie kalie i – ku uczczeniu jego pamięci, także dodatkowy dar – nowy melonik. Niestety, jak wieść klubowa niesie, kwiaty szybko zostały pożarte przez okoliczne sarny, a melonik… ukradł złodziej. Cóż, zniknęły rekwizyty braterskiej pamięci, ale w zamian powstała kolejna środowiskowa opowiastka. Czy to dobry „deal”? Odpowiedź wydaje się prosta.
Prowadzący spotkanie profesor Tomasz Mizerkiewicz poprosił na koniec o przeczytanie przez Jerzego Grupińskiego wiersza „W przeciągu z pociągu”. Jego twórca nieco się przed tym bronił, uznając tekst za rodzaj ponurego epitafium, ale ostatecznie spełnił życzenie uczonego:
Znowu mijają mnie
zielone drzewa Miłostowa
Wiersz – list piszę
Brońcie mnie drzewa – Słowa
Zielone wzgórza
cmentarne drzewa Miłostowa
a pod drzewami w ziemi
nisko – pruskie forty
zakład usług – krematoria
Proszę – podajcie mnie dalej
wysokie drzewa.
Wzburzony wewnętrznie poeta zaraz jednak postarał się nieco przekornie – „zniwelować” jego funeralny wydźwięk całkiem już innym, nowo powstałym tekstem okołoświątecznym. Ten zaś – paradoksalnie (!) także nie był pozbawiony trudnego wątku (dotyczącego toczącej się od kilku już lat wojny Rosji z Ukrainą). Niech więc, zgodnie z jego wolą, wybrzmi ów wiersz i tutaj:
Wigilia 2025
Siano oj siano
w żłobku
sianko jak lelija
Ręce do nas wyciąga
przetrącone połamane
Boża Dziecina
Pewnie był tam
gdzie była Ukraina
Utwór ten, powielony w wielu kopiach, spełnił podczas spotkania rolę świątecznej kartki poetyckiej. Uczestnicy imprezy unieśli go ze sobą w mrok poznańskich, grudniowych ulic. Wielu z nich ukrywało w kieszeniach, za pazuchami i w torebkach − także ów tomik „Epiki towarzyskie i kilka wierszy osobistych”, z osobistym wpisem i autografem autora. W pamięci zaś istny rój anegdot (obowiązkowo dotyczących opowiastek obejmujących wybryki i powiedzonka Andrzeja Babińskiego!), klechdy literackie powiązane z tymi, którzy w przeszłości w Klubie Literackim tworzyli i… burzyli. Burzyli zastane zasady literackie, towarzyskie, ideologiczne. Słowem, mowa tu o tych wrażliwych – kolorowych ptakach, bez których przywołana tu historia poznańskiego środowiska literackiego byłaby zdecydowanie uboższa.
Anna Kokot-Nowak
Fot.: Krzysztof Szymoniak
_____________________________________________________________________
* Parno, wspominany podczas spotkania w Muzeum-Pracowni im. J.I. Kraszewskiego przez Jerzego Grupińskiego i wymieniony przez Annę Kokot-Nowak, autorkę publikacji, to Karol Parno Gierliński (1938-2015) – poeta, autor tomów poetyckich „Xaratuno thuv (Odległy dym)” (2001), „Róża pustyni” (2012), opowiadań „Meteory (Siłałe ćerhenia)” (2007), pierwszego elementarza romskiego „Miri szkoła. Romano elementaro” (Moja szkoła. Romski elementarz) w języku Polska Roma (2007) i drugiego wydania elementarza (2008) oraz przełożonego przez Bogumiłę Cieślak na dialekt Bergitka Roma − Romów Górskich i wydanego również w 2008 r. „Miri szkoła. Romano elementaris”. Tłumacz tekstów na dialekty romskie, autor opracowań omawiających tematykę związaną z pozycją społeczną kobiet w środowisku romskim, nadto prezentujących tradycyjne zawody Romów. Popularyzator kultury romskiej. Malował obrazy, rzeźbił w drewnie. Był członkiem: Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy ZMW, grupy literackiej „Wiry”, Związku Literatów Polskich. Wystąpił jako aktor w filmie fabularnym „Papusza” (2013), a także w roli Hauptmana w serialu telewizyjnym „Na dobre i złe” (odcinek „Kabała”, 2009). Znany przedstawiciel środowiska romskiego – członek władz kilku stowarzyszeń romskich i Zespołu do spraw Romskich Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, w latach 2005-2009 poseł do Parlamentu International Romani Union [przypis odredakcyjny − Stefania Pruszyńska, patrz też: Elementarze dla dzieci romskich Karola Parno Gierlińskiego w dwóch dialektach https://www.impresjee.pl/elementarze-dla-dzieci-romskich-karola-parno-gierlinskiego/ [w:] Gazeta Autorska IMPRESJee.pl].

Anna Kokot-Nowak. Fot. z prywatnego archiwum Autorki
Anna Kokot-Nowak − prozaiczka i dziennikarka z Poznania. Pisze również eseje oraz recenzje literackie. Autorka książkowego zbioru felietonów „Ironiczne szczekanie pióra” (Poznań 2022) oraz książki reportażowo-literackiej „Korepetycje z wojny” (Poznań 2024). Przez kilka lat współpracowała z „Głosem Wielkopolskim”. Publikowała także w kilkunastu pismach literackich i społeczno-kulturalnych. W roku 2021 zdobywczyni stypendium dla osób związanych z poznańskim środowiskiem kulturalnym, zajmujących się twórczością artystyczną. Stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury za rok 2022. W roku 2023 zdobywczyni Stypendium Twórczego Miasta Poznania. Członkini Stowarzyszenia Pisarzy Polskich Oddział Wielkopolski.
